Łaguta jak Pinokio Artiom Łaguta nie cofnie się ani kroku przed zdobyciem polskiej licencji. Rosyjski mistrz świata wynajął już nawet prawnika, który rozsyła maile do PZM z żądaniem wydania naszego żużlowego prawa jazdy. Na szczęście działacze zapowiedzieli, że nie ugną się pod żadnymi naciskami, co by oznaczało, że papier od człowieka reprezentującego sprawy młodego Łaguty wyląduje w koszu. W sumie, to nawet Łagutę rozumiem. Poruszy niebo i ziemię, żeby tylko uprawiać zawód, dzięki któremu na jego koncie, co sezon pojawiają się okrągłe sumki liczone w milionach złotych. A skoro prawo nie zabrania wykorzystywać wszystkich przysługujących mu narzędzi do obrony własnych interesów, to warto w to brnąć. Do stracenia nie ma już nic. Chyba, że resztki godności. Jak w tym zdaniu na Instagramowym profilu żony Artioma. Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Trzeba przyznać, że Rosjanie mają tupet. Czasami zastanawiam się, czy Pinokio nie miał rosyjskich korzeni. Nikt tak nie kłamie w żywe oczy jak ta nacja. W październiku 2020 roku, jakoś sześć miesięcy po odebraniu polskiego paszportu, na łamach WP Artiom Łaguta mówił tak: Polska jest obecnie moim drugim domem, ale urodziłem się w Rosji, a w moich żyłach płynie rosyjska krew. Stamtąd pochodzę i o tym będę zawsze pamiętał. Akt rozpaczy mistrza świata Dziękujemy Artiom za szczerość, ale jednak zapomniałeś o tej rozmowie, bo wyciągasz ręce po polską licencję. Teraz pasuje zachować minimum przyzwoitości, włączyć autorefleksje, nie robić z gęby cholewy i trzymać się nadal swojego postanowienia. Kibice są pamiętliwi, jeszcze nie raz wyciągną różne brudy z przeszłości, w tym przytoczony wywiad. Dzisiaj utrzymuje, że nie chce jeździć dla putinowskiej Rosji, ale kto nam da gwarancję, iż za dwa lata nie zrobi kolejnej wolty. Pokaja się, że jednak zbłądził i wróci z podkulonym ogonem do kewlaru z flagą Rosji? Nie z nami te numery. Łaguta za dobrą monetę wziął słowa ministra sportu Kamila Bortniczuka, który rzucił do mediów, że byłby skłonny uchylić furtkę Rosjanom, gdyby ci gremialnie potępili Władimira Putina i inwazję federacji na Ukrainę. No to Artiom, to zrobił. Popisał się wspaniałym aktem rozpaczy. Zmiękł na potrzebę chwili. Przemycił ze dwa zdania, że jest za szybkim zakończeniem wojny i pokojem na świecie. Tak to niestety nie działa. Mnóstwo wody w Wiśle upłynie zanim wróci wszystko do jako takiej normy. Dlatego z przerażeniem patrzę, jak w ostatnich dniach niczym grzyby po deszczu rozrasta się dość spora grupa wsparcia tych męczenników i nieszczęśników z Rosji. Na razie Łaguta gra na nosie adwersarzom i koi skołatane nerwy przeciwników blokowania Rosjan w lidze trenując jak gdyby nigdy nic na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Jednych, to kłuje w oczy, uznają to za jawną prowokacją, a innych wręcz odwrotnie. Mnie osobiście, to ani ziębi, ani grzeje. Facet ma ochotę podtrzymać formę fizyczną, ktoś go na ten tor wpuścił, koledzy nie mają problemu, żeby z nim go dzielić, niech sobie śmiga. Tyle jego, ligę i tak obejrzy w telewizji.