Witold Skrzydlewski planuje w przyszłym sezonie szturm na PGE Ekstraligę. Właściciel Orła Łódź swoje mocarstwowe plany przedstawił na niedawnej konferencji prasowej. W takim układzie drużynę Adama Skórnickiego czeka gruntowna przebudowa. Pan Witek musi ruszyć na konkretne łowy, a przede wszystkim szerzej otworzyć portfel. Z naszych informacji wynika, że lista nazwisk, które szef Orła sonduje jest naprawdę ciekawa. Skrzydlewski zagiął parol m.in. na urodzonego w... Łodzi Jarosława Hampela, czy Przemysława Pawlickiego. Obaj Polacy zdecydowali się jednak na kontynuowanie karier w PGE Ekstralidze, co wcale jednak nie oznacza, że w Orle nie wybuchnie wkrótce kilka bomb transferowych. W kuluarach słyszy się, że w drużynie mogą zostać Brady Kurtz, Luke Becker na U24, ewentualnie Aleksandr Łoktajew. Wolną rękę w poszukiwaniu klubu mogą dostać wszyscy polscy seniorzy. Od biedy można pochylić się nad kandydaturą Norberta Kościucha, ale jeśli poluje się na gwiazdy, to chyba warto rozglądnąć się z lepszą opcją. Gdybym miał coś poradzić panu Witkowi, to zaproponowałbym mu wybicie sobie z głowy powrót syna marnotrawnego Rohana Tungate’a, a zakręcenie się wokół Chrisa Holdera. Raz, że transfer nie byłby jakiś karkołomny w realizacji, dwa Łódź wydaje się dla niego idealnym miejscem do odbudowy. Australijczyk jest na wylocie z Torunia i raczej poza beniaminkiem PGE Ekstraligi nikt nie będzie zainteresowany usługami byłego mistrza świata. Holder mógłby się zresztą poczuć w Łodzi jak u siebie w domu. I tu Motoarena i w Toruniu Motoarena. Nowy łódzki stadion jest zresztą często porównywany do tego toruńskiego pod kątem wyglądu i geometrii. Holder potrzebuje trafić do środowiska z ambicjami. A takim według zapowiedzi pana Witolda będzie wyglądał nowy Orzeł. Dla Chrisa to być może ostatnia szansa żeby jego gwiazda jeszcze raz rozbłysnęła pełnym blaskiem. Jeśli zginąłby w eWinner 1. Lidze, kupiłby sobie bilet w jedną stronę, a pociąg z napisem PGE Ekstraliga odjechałby w siną dal. Australijczyk w Toruniu miał jak u pana Boga za piecem. Wszyscy przez lata na niego chuchali i dmuchali, roztaczali nad nim parasol ochronny gigantycznej wielkości. Każdy nieudany występ był zamiatany pod dywan. Takie traktowanie na specjalnych zasadach z czasem odbijało się klubowi czkawką. Długo murem stali za nim również kibice aż w końcu miarka się przebrała. Chris powinien iść do drużyny, w której postoją nad nim z batem. Wymaga kogoś kto go czasem wychłosta słownie i nie będzie się z nim obchodził jak z jajkiem. I tu wszystkie drogi prowadzą do Łodzi. Pan Witek nie cacka się ze swoim zawodnikami. Jeśli coś mu nie pasuje, wali prawdę prosto z mostu. Inna sprawa, czy sam Chris będzie pchał się do klubu, w którym właściciel otwarcie krytykuje swoich pracowników i każda wpadka jest wypominana. Takowych jednak nie będzie, gdy przy nazwisku Holdera pojawiałyby się same dwucyfrówki. Układ win-win. Jak u Jurka Mordela. Pan Witek zadowolony i pan Chris zadowolony.