Przy każdej okazji publikowania terminarza rozgrywek prezesi zwykli mawiać, że on dla nich nie ma znaczenia, bo i tak z każdym prędzej czy później trzeba pojechać. To prawda. Sęk w tym, że z jednymi lepiej zmierzyć się wcześniej, a z innymi później. Takie gadanie, to z ich strony czysty blef. Niektórzy analizują go, jak skomplikowane zadanie matematyczne z wieloma równaniami. Od dawna wiadomo bowiem, że nie tylko rozmiar ma znaczenie, ale dobry układ spotkań również. Zresztą w zimie, gdy sezon jest martwy, zabawa kalendarzem i rozpisywanie punktów do końca rundy zasadniczej, to ulubiona czynność każdego fana żużlowego. U progu sezonu forma drużyn jest jedną gigantyczną niewiadomą, ale każdy życzy sobie jak najłatwiejszego przeciwnika na dzień dobry. Przynajmniej takiego, którego wskazuje papier. Kilka sezonów temu na terminarzu poślizgnął się Apator Toruń. Zaczęło się od porażki w Zielonej Górze, potem dołożyło Leszno i Apator już się nie pozbierał. Torunianie wygrali pierwszy mecz dopiero w siódmej kolejce i w konsekwencji lawina nieszczęść zabrała ekipę z grodu Kopernika do eWinner 1. Ligi. Teraz terminarz najeżony pułapkami dostał jeden z dwóch głównych kandydatów do spadku - ZOOleszcz GKM Grudziądz. Eksperci już wyliczają, że drużyna, która parę miesięcy temu psim swędem uratowała się przed degradacją, przy kiepskich wiatrach może swoje dziewicze zwycięstwo w nowym sezonie zapisać dopiero w czerwcu. GKM wybiera się na inaugurację do Ostrowa i jeśli tam podwinie mu się noga, to będzie jedną kończyną w grobie, a drugą na skórce od banana. Porażka z beniaminkiem w meczu o życie może być dla grudziądzan pocałunkiem śmierci. GKM-owi zapali się grunt pod nogami. Zaczną się nerwy, bo następne mecze, to droga przez mękę. Na horyzoncie pojawią się trzy spotkania z ostatnimi medalistami - Spartą, Motorem i Stalą. Na dobitkę GKM czeka jeszcze taniec z gwiazdami Apatora. Ale to działa też w drugą stronę. Wczytując się w komentarze sympatyków Arged Malesy, GKM na otwarcie, to dla nich wymarzony rywal, niczym prezent na Mikołaja, albo przedwczesna Gwiazdka. Tylko, że ewentualna przegrana, to scenariusz kopiuj-wklej z tego co czeka GKM, kiedy Arged Malesa odprawi ich z kwitkiem. Ostrowianie od razu pojadą z nożem na gardle, ale lepszy GKM na oczach kompletu publiczności niż niemal pewny łomot od Apatora, do którego Arged Malesa uda się znając już wynik pierwszej potyczki.