Kiedy Paulo Sousa opuszczał na przełomie roku piłkarską reprezentację Polski, na rzecz brazylijskiego Flamengo, kibice i media nadały mu mało ekskluzywną ksywkę siwego bajeranta. Portugalski trener uciekł z kadry do Brazylii tuż przed barażami o awans do Mundialu jak szczur z okrętu, a jedyne, co po nim zostało, to piękne słowa, które okazały się jednym wielkim farmazonem na potrzebę chwili, aby owinąć sobie wokół palca nasz naród. Odnosił się do cytatów z papieża Jana Pawła II, dziękował za pytania dziennikarzom, a na końcu zachował się jak tchórz. Niestety, co najmniej pół kraju nad Wisłą nabrało się na jego tanie gadki. Mateusz Borek w swoim słynnym nagraniu mówił o oszukanych 40 milionach Polaków. Tarnów też ma swojego bajeranta. Ten człowiek nazywa się Roman Ciepiela i jest prezydentem tego pięknego miasta. Złotousty gospodarz Tarnowa nakarmił mieszkańców już tyloma pustymi obietnicami, że można by wyżywić nimi kilka pokoleń. Idealnie pasuje tutaj hasło, które niegdyś funkcjonowało w Widzewie Łódź. Nikt ci tyle nie da, ile Widzew obieca. Kiedy dyrektor generalny Grupy Azoty - Zbigniew Paprocki pod koniec grudnia wyraził troskę o sport w Tarnowie, że nie może on wiecznie jeździć wyłącznie na plecach chemicznego koncernu, że potrzebne jest też wsparcie Ratusza, prezydent jak zawsze umył ręce. Stwierdził, że miasto nie finansuje żużla i nie ma takich planów, bo to jest domena komercji. Odpowiedzialność zrzucił za to na Grupę Azoty, że ona jest strategicznym donatorem i wykupuje usługi w spółce żużlowej i to się nie zmienia od lat. Miasto natomiast jest właścicielem stadionu żużlowo-piłkarskiego i ten zamierza przebudować. Piękne, wzruszyłem się. Gdzieś natrafiłem na komentarz, że ten wspominany, popadający w ruinę stadion jest idealnym odzwierciedleniem kadencji pana Ciepieli. W sumie, jakby nie było jest to wizytówka miasta. Inna sprawa, że prezydent, to powinien, co niedzielę dawać na tacę i dziękować, że ma pod nosem taką firmę, która ratuje mu reputację, inaczej już dawno na miejscu Stadionu Miejskiego, podkreślę Miejskiego, pracowałyby buldożery pod jakieś nowe centrum handlowe, a kibice wywieźliby go na taczkach przyczepiając karteczkę grabarz tarnowskiego sportu. O remoncie Stadionu Miejskiego słyszymy już kilka lat i nic z tego nie wynika. To stara śpiewka, która co jakiś czas wraca jak bumerang, a historia pierwszej wbitej łopaty powinna być zbadana przez Archiwum X. Pięknych projektów było już od groma. Wydano na nie tyle milionów, że spokojnie można by wyremontować z pół stadionu. Prezydent zapozowałby przy betoniarce, w kasku, chociaż stworzyłby pozory, że coś próbuje. Zapunktowałby i pokazał, że grożące zawaleniem "Estadio da Gruz" nie będzie za chwilę czymś na wzór muzeum, tarnowskim Koloseum. Kroplówka podana przez Grupę Azoty i kilku lokalnych przedsiębiorców powoduje, że tarnowski sport nie leży zabity wiekiem od trumny. Paradoksalnie ma się on całkiem nieźle. Poza żużlowcami, którzy zawsze byli chlubą miasta i teraz spadli do 2. LŻ, piłkarze ręczni występują na parkietach PGNiG Superligi, a siatkarki są liderkami pierwszej ligi i celują w awans do Tauron Ligi. Sęk w tym, że miasto zasila budżety szczypiornistów i żużlowców śmiesznie niską dotacją, która wystarcza na kawę do ekspresu, albo waciki. Zupełnie nie trafia do mnie argument, że w Tarnowie nie da się przeznaczać większych pieniędzy na sport zawodowy. W innych miastach da się, a Tarnowie nie? Kiedyś się dało, teraz nie? Na podwyżki pensji znalazły się środki, ale na ulubioną rozrywkę mieszkańców już nie? Czemu pan nie wsłuchuje się w opinie ludzi, tych którzy oddali na pana głos w wyborach, tylko teraz traktuje ich jak powietrze? Poprzednicy prezydenta Ciepieli nie mieli problemów, żeby dorzucać się do żużla. Kasa szła wtedy z innej puli, ale nikt nie żałował. Drogę konkursową zastąpiono promowaniem miasta poprzez sport. Unia zdobywała mistrzostwo Polski z logiem Miasta Tarnów na kewlarze. Najlepszy polski żużlowiec w historii - Tomasz Gollob z tym samym emblematem rozsławiał Polski Biegun Ciepła na turniejach cyklu Grand Prix. Reklamowanie się miasta poprzez sport, to najszybsza i najbardziej opłacalna forma promocji. Zwrot jest zazwyczaj kilkukrotny w porównaniu do wkładu. Wiedzą o tym praktycznie wszędzie, ale to Tarnów zawsze jest na ustach całej Polski, kiedy media piszą o przyznawaniu grantów na sport, bo szary koniec zarezerwowany jest dla nich od dawna. Prezydent zamiast sportu na najwyższym poziomie woli jednak letnie potańcówki na tarnowskim rynku. Żeby za chwilę nie był, to jego chocholi last dance...