Bewley już zapowiedział, że zimą wybierze się do Australii. Na oficjalnej stronie cyklu Grand Prix opublikowano komunikat, wedle którego Brytyjczyk zdecydował się na udział w Australian Speedway Centenary w Brisbane 29 grudnia. Będzie to setna rocznica narodzin żużla, więc przy okazji Bewley "zaliczy" zapewne małą imprezę. Chociaż, biorąc pod uwagę to że na miejscu będzie Darcy Ward, może wcale nie być taka mała, mówiąc oczywiście nieco z przymrużeniem oka. W każdym razie raptem kilka tygodni po zakończeniu sezonu, Daniel znów wsiądzie na motocykl. Czy da mu to coś w kontekście przygotowań do nowych rozgrywek? Raczej wątpliwe, bo to będzie pojedynczy występ, na długo przed rozpoczęciem kolejnego sezonu. Należy to traktować jako występ okazjonalny, który będzie raczej okazją do dobrej zabawy, spotkania ze znajomymi i uczczenia tego wyjątkowego dnia, jakim będzie wspomniana rocznica. Na razie nie wiemy, kto oprócz Bewleya pojedzie w Brisbane, ale można się z pewnością spodziewać kilku dużych nazwisk. Na to musi uważać brytyjska młoda gwiazda Jako że zawody odbędą się w Brisbane, trudno nie powrócić do sytuacji, jaka miała miejsce w tym samym mieście w grudniu zeszłego roku. Keynan Rew zaliczył tam upadek, po którym doznał złamania kręgosłupa. Początkowe informacje były bardzo niepokojące, ale na szczęście wszystko rozeszło się - nomen omen - po kościach. Rew szybko doszedł do siebie i nie stracił nawet kawałka nowego sezonu. Tor nie miał jednak żadnych praktycznie zabezpieczeń i jazda na nim była nierozsądna. Wiemy, jaki styl życia preferują Australijczycy. Ich widoczny na każdym kroku luz z pewnością jest dobry w kontekście codziennego funkcjonowania, ale bywa też bardzo zdradliwy. W większości wychodzą oni z założenia, że przecież i tak będzie dobrze, że nic nie może się stać. Tak też zrobiono z torem w Brisbane, a jednak do upadku doszło. Bewley musi mieć na uwadze to, że to nie jest dobry moment na jakieś szaleństwa, bo jeden głupi wybryk może przekreślić cały rok, a nawet karierę.