- Stadion jest usytuowany blisko rzeki Warty, a to powoduje, że grunt jest mocno nasiąknięty wodą. Do tego mamy zacieniony pierwszy łuk przez dach, więc tam słońce nie wpada i robi się problem - mówił Stanisław Chomski jeszcze kilka dni temu. Toromistrz pracował do nocy Stalowcy robili wszystko, by jak najszybciej wyjechać na własny tor. Jak się okazuje sztab gorzowskiego zespołu pod przewodnictwem toromistrza pracował nawet do godziny 21:00, a każdy dzień bez opadów deszczu był przeznaczany na pracę nad nawierzchnią. - Toromistrz cały czas pracuje. Pracowali nawet do 21:00 z jego teamem, a pomagają także Paweł Nizioł, czy Piotr Paluch. Czekamy na pogodę. Jest chłodno, ale na plus, bo bez opadów. Zobaczymy, jak w najbliższych dniach będzie tor wyglądał - powiedział nam wczoraj, 28 marca Stanisław Chomski. Nawierzchnia na stadionie Stali wyglądała na tyle dobrze, że dziś, 29 marca w godzinach popołudniowych wicemistrzowie Polski po raz pierwszy wyjechali na tor. Jako pierwsi na stadionie im. Edwarda Jancarza zjawili się adepci szkółki juniorów Stali oraz młodzieżowcy, którzy testowali nawierzchnię. Paluch cieniuje, Bartkowiak błyszczy To właśnie postawa tych najmłodszych zawodników jest języczkiem u wagi gorzowskiego zespołu. Podczas meczu sparingowego Stali w Lesznie totalnie zawodził Oskar Paluch, który po przerwie zimowej nie mógł się odnaleźć na torze. Młodzieżowiec Stali przywiózł zaledwie punkt w czterech startach, w tym raz sam się przewrócił robiąc szkolny błąd. Z zupełnie innej strony pokazał się Mateusz Bartkowiak, który z wyjątkiem pierwszego wyścigu błyszczał na leszczyńskim torze. - Cieszy postawa Mateusza Bartkowiaka, który po pierwszym biegu wyciągnął wnioski. Było dużo rozmów i dobra komunikacja w zespole. To jest ważny, by sobie pomagać. Idzie to w dobrym kierunku. Obojętnie kto i co z przeciwników kombinował, to występ Bartkowiaka był dobry. Tym bardziej patrząc na klasę zawodników, z którymi wygrał. Nie popadajmy jednak w hurraoptymizm - skomentował Chomski. Choć Stal Gorzów wygrała minimalnie potyczkę z leszczyńskim zespołem, to jednak szkoleniowiec Stanisław Chomski daleki jest od wyciągania wniosków. W tym meczu chodziło gorzowianom przede wszystkim o odbudowanie nawyku, zachowaniu się w pierwszym łuku i na starcie. - Za wcześnie, by wyciągać wnioski. Każdy czegoś próbował i nie wiemy, jak rywal był przygotowany i jakie rozwiązania stosował. W przypadku Szymona Woźniaka po pierwszych trzech startach można było powiedzieć, że były nieudane, ale to wkalkulowane w ryzyko. Tak samo w przypadku Martina Vaculika. Można się cieszyć z postępu tzw. "drugiego rzutu". Podkreślam jednak, że nadal nie wiemy na kogo tle jechaliśmy, bo choćby Damian Ratajczak blado dziś wypadł, ale czy stosował najlepsze rozwiązania? - zakończył Stanisław Chomski.