O godzinie 18.00, co pokazał fanpage Fanatycy ze Stali, na torze nie było już grama wody, co nie znaczy, że o 18.30 mogłoby się tam odbyć ściganie. Pamiętajmy, że tor długi czas był pod wodą. Sędzia Krzysztof Meyze chodził po torze w kaloszach Zmarzlika Sędzia Krzysztof Meyze wychodząc na obchód musiał założyć kalosze pożyczone od Zmarzlików. Kiedy brodził w wodzie stojącej na torze, to naprawdę niewiele brakowało, by wlała mu się ona do środka obuwia. Ulewa, która przyszła do Gorzowa tuż przed 15.00 zalała całe miasto. Na stadionie pod wodą znalazł się park maszyn, tunel prowadzący na boisko i sama niecka stadionu wraz z torem, który zalany był do połowy. Tylko na szczycie łuków było sucho. Jak to możliwe, że zalało stadion Stali? Jak to możliwe, że ulewa zalała stadion Stali? Przed sezonem klub wykonał odwodnienie liniowe i zakupił plandekę chroniącą tor przed deszczem? W piątek rury nie odprowadziły jednak wody. Od osób, które przyglądały się tamtej inwestycji, słyszymy, że teraz każda większa ulewa w Gorzowie będzie się kończyła podobną katastrofą, bo nie zrobiono zbiornika retencyjnego. Od osób urzędowych i w PGE Ekstralidze słyszymy jednak, że wszystko wykonano, jak należy, że zalanie stadionu było nieuniknione, biorąc pod uwagę, że w ciągu godziny spadło 35 mm deszczu. Nawet miliony nie pomogą przy takim deszczu? Jakby nie spojrzeć sytuacja w Gorzowie pokazała nam, że nawet milionowa inwestycja (kluby za odwodnienie płaciły średnio od 700 tysięcy do miliona, a za plandekę między 200 a 300 tysięcy) nie uratuje meczu żużlowego przy wielkiej ulewie. Bo jednak Stal już w czwartek była przygotowana na deszcz. Plandeka została prawidłowo rozłożona i czekano ze spokojem na nadchodzącą ulewę. W końcu już raz w tym sezonie (przed meczem z Motorem) ten system sprawnie zadziałał (trochę wody przeleciało przez plandekę, ale nie było to problemem). Teraz jednak nie dał rady.