Za trzy dni kończymy okres transferowy w Polsce. W tym roku znacznie on się różnił od tego, co do tej pory przerabialiśmy. Mówiąc wprost - zaskoczeń nie ma i być nie może. Wprowadzenie prekontraktów spowodowało to, że część transferów zawodników realizowała się już nawet na przełomie sierpnia i września, kiedy to zawodnicy byli oficjalnie prezentowani przez kluby potwierdzające porozumienia. Najwięcej było ich chyba w I lidze. Frątczak o prekontrakach: Jest po prostu inaczej Cały kontekst przepisu o prekontraktach powoduje sytuację, że z komunikatami nie trzeba czekać do 1 listopada, tylko już wcześniej można informować, że pozyskało się konkretnego zawodnika. Fundamentalna różnica, większość klubów postanowiła się tym wszystkim dzielić. Powiedzmy sobie szczerze - oczywiście, że w kontekście okresu transferowego napięcie, ciśnienie i oczekiwanie jest znacznie mniejsze, ale jest to bardziej rozłożone w czasie. To właśnie ta różnica. Mistrz świata obraził Polaka! Padły straszne słowaJednak wcale nie uważam, że pod tym względem dzieje się coś gorszego w stosunku do poprzednich lat. Jest po prostu inaczej, ale nie powiedziałbym, że gorzej. Z drugiej strony świadczy to też o profesjonalizacji sportu żużlowego, szczególnie na poziomie PGE Ekstraligi, ale mamy też I ligę, gdzie wiele spraw organizacyjnych jest bardzo stabilnych i przewidywalnych. Są też zmiany, chociażby w elicie, jeżeli chodzi o sposób wypłaty środków za tzw. przygotowanie. Jawność płac w żużlu? To możliwe! Zatrzymajmy się dłużej przy kwestii jawności płac. Niebawem wejdą przepisy i dyrektywy unijne w tym zakresie, również i w Polsce. Myślę, że tylko kwestią czasu jest to, że w polskim żużlu będziemy znać wartości poszczególnych kontraktów. W tych rozważaniach poszedłbym nawet jeszcze dalej, zresztą swego czasu o to postulowałem, bo tutaj chodzi o stabilność organizacyjną oraz o przewidywalność w przypadku kosztów klubów.Dzisiaj mówimy o tym, że zawodnicy mają kwoty za tzw. przygotowanie. W kontekście sportu zawodowego zawsze miałem co do tego wątpliwości, zwłaszcza z natury czysto-biznesowej. Trudno znaleźć analogię, jeśli mówimy o zawodowym sporcie. Ktoś najpierw dostaje pieniądze na zakup sprzętu, części i innych rzeczy, a dopiero później realizuje dla kogoś usługę. Tak nigdzie nie ma. W związku z tym myślę, że kwestią czasu jest połączenie tego wszystkiego w całość.Nie będzie kwot za podpis i wykonaną pracę na torze, bo jest to kompletnie bezsensu. Będziemy mieć do czynienia z jedną wartością. Uważam, że dzięki temu klubom będzie znacznie łatwiej zaplanować budżet. A mianowicie chodzi mi o wynagradzanie zawodników stałą kwotą, np. za mecze wygrane lub przegrane. Może być rozróżnienie kwot. Korzystniej z punktu widzenia klubów byłoby, gdyby zawodnicy nie byli rozliczani z punktów, tylko można policzyć ich udział, np. obliczając średnią biegową w przekroju poprzedniego sezonu. Jako sportowiec połamał wszystkie kości. Teraz dokona cudu?W mojej ocenie kwoty za mecze wygrane lub przegrane w bardzo dużym stopniu uporządkowałyby kwestie planowania, a planowaniem jest sfera bezpieczeństwa, bo ten sport z roku na rok jest coraz droższy. Bezpieczeństwo ma fundament i powinno być to rozpatrywane w kontekście czysto-finansowym. Tak sobie myślę, czy dla sportu żużlowego nie byłby to właściwy kierunek.Na przyszły sezon wprowadzono przepis związany z Z/Z za trzech zawodników w fazie play-off, z czym się absolutnie zgadzam i co popieram. Nie byłem zwolennikiem rozwiązania pod tytułem "transfer medyczny", ale Z/Z za trzech porządkuje ten temat i powoduje, że praca wykonana przez cały sezon nie idzie na marne. Frątczak poleca serial o Beckhamie i Pedersenie Chcę też zwrócić uwagę na jeszcze jedną historię. W dłuższe jesienne wieczory nigdy nie mam chandry jesiennej. Spędziłem prawie dwie dekady w żużlu, a przez większą część roku znajomi umawiali się na wyjazdy weekendowe czy różne imprezy. To jest to, czego wszyscy ludzie bawiący się w żużel, nie mają. Po prostu nie biorą w tym udziału. Ludzie związani z żużlem muszą bardzo mocno reglamentować takie rzeczy.Ja nie ukrywam, że zawsze czekałem na jesień i na zamknięcie sezonu. Nigdy nie miałem chandry jesiennej. Jestem domatorem z krwi i kości, uwielbiam spędzać czas w domowym zaciszu przy kominku, dobrej aromatycznej herbacie, dobrym kinie, ale i dobrej książce w otoczeniu najbliższej rodziny. Nie mam problemów z jesienią, wręcz przeciwnie. To taki moment, w którym bardzo dobrze mi się pracuje, szczególnie w kreowaniu projektów zawodowych czy zmian w organizacjach, którymi się zajmuję. Kasa ze spółki Skarbu Państwa w kolejnym polskim klubie. Będą potęgą?Uwielbiam seriale dokumentalne o ludziach sportu. Jestem pod wielkim wrażeniem serialu o Davidzie Beckhamie, fantastycznie to się oglądało. Znajomi, którym polecałem, tak samo go odebrali. W tej chwili obserwuję serial o Nickim Pedersenie. Przede wszystkim chcę podziękować autorom za pomysł i pogratulować realizacji. Uwielbiam tego typu materiały! Nicki budzi skrajne emocje. To, co ten serial pokazuje, jest całkowitą prawdą o tym człowieku.Z tego serialu zapamiętałem dwie kwestie. Po pierwsze: Nicki mówi to, o czym inni myślą, ale boją się powiedzieć, a po drugie: sam tego doświadczyłem, tylko w zupełnie innej skali, bo w moim przypadku nie było żadnego ryzyka, jeśli chodzi o zdrowie. Nicki powiedział, że w żużlu na torze nie ma przyjaciół, oni są w domu. Tacy charakterni zawodnicy to są rodzynki w serniku. Każdy, kto miał okazję poznać Nickiego, przyzna, że film przedstawia prawdziwego Nickiego. Dziękuję realizatorom, że postanowili taki materiał nakręcić, niezależnie od sympatii czy antypatii, które się w tym materiale pojawiają.Przy okazji chcę podziękować przedstawicielom Interii za wizytę. W ten weekend miałem okazję ich ugościć. Mam nadzieję, że smakowało i do rychłego zobaczenia.Jacek Frątczak