Jeszcze kilka tygodni temu obiekt w Krośnie wyglądał, jak plac budowy. Mało kto spoza branży żużlowej powiedziałby wówczas, że za jakieś dwa miesiące ma się tam zacząć sezon najlepszej ligi świata. Tor był niczym pobojowisko, bardziej przypominał jakieś bagno niż arenę do ścigania. Zaczęły się pytania, czy klub zdąży wyrobić się do startu ligi. Zapewniano, że nie ma powodów do obaw, ale zdjęcia temu przeczyły. Te ostatnie pokazują jednak, że faktycznie wszystko idzie w dobrym kierunku. Pierwszy mecz Wilki mają rozegrać tam w połowie kwietnia. Tor co prawda nadal jest dość przemoczony i w kiepskim stanie, ale po zimie to całkowicie normalne. Nawierzchnia wygląda nieporównywalnie lepiej niż kilka tygodni temu, w końcu przypomina tę żużlową, a nie błotnistą, jak do motocrossu. W końcowej fazie budowy są też trybuny na pierwszym łuku, stadion rośnie w oczach i jest już naprawdę na dobrej drodze do spełnienia standardów PGE Ekstraligi, która w tym sezonie po raz pierwszy w historii zawita do Krosna. Całe miasto czeka na tę chwilę, a mecz 2. kolejki z Apatorem zapowiada się fantastycznie. Muszą wygrywać u siebie. Zdążą się dopasować? Cellfast Wilki jako beniaminek mają podobny cel do tych, którzy byli w poprzednich latach. Przede wszystkim utrzymać się w lidze. Rok temu Arged Malesa także w to celowała, ale de facto "porobiła się" już w pierwszym meczu, kiedy to na własnym stadionie została w zasadzie zmieciona z powierzchni ziemi przez GKM. Stało się jasne, że utrzymanie będzie cudem. Cud się nie wydarzył, a Ostrów przegrał wszystkie mecze w sezonie. Wilki nie chcą powtórzyć tych błędów, więc bardzo zależy im na spasowaniu się z własnym torem. W Krośnie większość czołowych zawodników świata jeździła raz, dwa razy w życiu. Niektórzy nie jeździli nigdy. Duża część ma za sobą pojedyncze występy, ale jeszcze za czasów juniorskich, 5-6 czy nawet więcej lat temu. To może być dla Wilków potężny handicap, nieporównywalnie mocniejszy niż w przypadku Arged Malesy. W Ostrowie bowiem co roku trenuje wielu najlepszych zawodników, tor jest przystępnie położony, a dodatkowo stamtąd pochodzi kilku dużych sponsorów. Tak nie dało się rywali zaskoczyć. W Krośnie sytuacja jest zupełnie inna, ale najważniejsze jest to, by nie zaskoczyć samego siebie. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo