Znamy w żużlu sporo duetów, które powstały w życiu prywatnym i przełożyły się też na życie zawodowe. Zawodnicy często poprzez jazdę w jednym klubie potrafili się "zakumplować", później tworzyć świetne ligowe pary, a nawet w przyszłości dobierać sobie kluby pod kątem tego, gdzie jeździ kolega. Jednym z szablonowych przykładów był zawsze choćby duet Darcy Ward - Chris Holder. Choć w pewnym momencie panowie zaczęli działać na siebie toksycznie. Znamienne jest jednak to, że w zasadzie od chwili upadku Darcy'ego w Zielonej Górze, drastycznie spadł także poziom sportowy Chrisa, który przecież ledwie trzy lata wcześniej był indywidualnym mistrzem świata. Było widać, że dramat kolegi mocno wstrząsnął Holderem. Co prawda rzecz jasna do teraz jeździ na żużlu, ale jego wyniki w zasadzie z roku na rok są coraz gorsze. Być może wpłynęła na nie właśnie tragedia Warda. Lebiediew nie cierpi jeździć z Milikiem W podcaście Jacka Dreczki Andrzej Lebiediew wypowiedział się na temat relacji z Vaclavem Milikiem. - W życiu dogadujemy się świetnie, ale na torze absolutnie nie potrafimy. Kompletnie się nie rozumiemy, nie wiemy kto gdzie ma jechać. Blokujemy się, nie pomagamy sobie absolutnie. Oczywiście dzieje się to niechcący. Potem w parku maszyn nieraz są krzyki. W życiu jednak jesteśmy bardzo dobrymi kumplami - opisał przyszłoroczny uczestnik cyklu GP. Dodajmy, że duetów nielubiących wspólnych biegów jest zdecydowanie więcej, ale niemal wszystkie nie przepadają za sobą też w życiu codziennym. Weźmy choćby Nickiego Pedersena i Przemysława Pawlickiego. Choć nie jeżdżą już razem w GKM-ie, duński zawodnik do teraz wspomina te czasy. Mówi, że z kolegą Przemysławem w żadnym wypadku nie można było się porozumieć. Pawlicki zresztą ma podobne zdanie o Pedersenie.