Trwa zgrupowanie kadry narodowej na urokliwej Malcie. Obrazek, który jest kolportowany przez media społecznościowe wygląda imponująco. Szczerze gratuluję trenerowi reprezentacji - Rafałowi Dobruckiemu oraz przewodniczącemu GKSŻ - Piotrkowi Szymańskiemu pomysłu, tego że w końcu postanowili odejść od umiejscowienia obozu w Polsce, bo chyba wszystkim się już ten skostniały schemat przejadł. Kadrowicze odwiedzili matecznik byłego mistrza świata Chociaż jestem fanem porządnej zimy i wysokich gór, zazdroszczę chłopakom. W Polsce dominuje parszywy klimat. Za oknem szarzyzna, opady deszczu ze śniegiem, a to nie służy budowaniu psychiki i pogodnego nastawienia. Gdyby chłopacy zostali w kraju prędzej dopadłaby ich "deprecha". Za granicą, w świetnych warunkach mogą szlifować formę i przy okazji zażywać kąpieli słonecznych. Idealne połączenie przyjemnego z pożytecznym. Poza tym działacze zapewnili naszym reprezentantom dużo atrakcji, harmonogram jest nabity, a każdy dzień pobytu wykorzystywany do maksimum. Ze zdjęć, które codziennie nas zalewają widać, że zawodnicy są zadowoleni, a oto chyba głównie chodziło. Warto przypomnieć młodszym kibicom, że Malta, to matecznik, niezwykle cenionego w Polsce, byłego mistrza świata - Marka Lorama. Nieco niezauważone przeszło info o zakończeniu współpracy marketingowej i menedżerskiej z dotychczasowym promotorem kadry firmą One Sport. Od co najmniej dwóch lat obserwujemy tam roszady na poziomie właścicielskim, ale sama zmiana operatora jest dość zaskakująca. Umowa wygasła, ale żadne sygnały decydentów o tym, że może coś się w tej materii zmienić nie docierały. Nie wiemy, jakie jest podłoże rozstania, dostaliśmy tylko lakoniczny przekaz o potrzebie zmian, czyli taka formułka mocna dyplomatyczna. Liczę jednak, że po jakimś czasie odbędzie się wspólna konferencja, na której padnie parę słów podziękowania, bo w cywilizowanym świecie tak trzeba. Każda organizacja ma prawo do zmian według własnego widzimisię. To rzecz naturalna i należy tę decyzję szanować. Osobiście, w przypadkach wyboru nowych partnerów, zawsze byłem zwolennikiem konkursów i komisji nadzorujących, żeby utrzymać transparentność, aby nikt nikomu nie zarzucił, że gdzieś zabrakło obiektywizmu. Lekarze Falubazu ruszyli na ratunek Od nadchodzącego sezonu będziemy obniżać położenie taśmy startowej o mniej więcej dwadzieścia centymetrów. Rozwiązanie bardzo ciekawe i dość logiczne, mając na uwadze czas reakcji. Strasznie jestem ciekawy, jak to się sprawdzi w praktyce w połączeniu z automatem puszczającym maszyną startową. Chciałbym, żeby po wprowadzeniu tego przepisu nieco ucichły komentarze o czołganiu się, skradzionych startach i psuciu żużla. Do lamusa odchodzi odpowiedź na pytanie o wysokość dolnej tasiemki. Ono pojawiało się zawsze, wszędzie i przy każdej sposobności na testach dla osób funkcyjnych oraz urzędowych. Teraz słynne 53 centymetry zastąpi przedziałka 30-35 centymetrów. Jak żyć? Znów muszę powtórzyć regułkę, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Niedawno uległem nieszczęśliwemu, ale w konsekwencjach poważnemu wypadkowi. Moje kości są pogruchotane. Pomocną dłoń jak zwykle wyciągnęli do mnie lekarze spowinowaceni z zielonogórskim środowiskiem żużlowym, a mianowicie: doktorzy - Robert Zapotoczny, Janusz Hernik, Andrzej Przybycień oraz Gabrysia Zapotoczna. Cała przychodnia, do której zazwyczaj ja przyprowadzałem swoich podopiecznych, stanęła po stronie pacjenta, aby zająć się moją skromną osobą. Uraz wymaga wielotygodniowego leczenia i rehabilitacji, ale nie z takimi rzeczami sobie radziłem więc i teraz uśmiech nie schodzi mi z twarzy. To duży dar, że Falubaz ma na swoim pokładzie takich ludzi dobrej woli, będących w gotowości do niesienia pomocy o każdej porze dnia i nocy. Ze swojej strony bardzo dziękuję i proszę o więcej.