Podczas gdy w Europie szykujemy się do startu sezonu żużlowego, w Argentynie tenże sezon trwa w najlepsze. Odbywają się zawody, na które przychodzi mnóstwo ludzi i w których jeżdżą także Polacy. Argentyna kocha piłkę nożną, ale są miejsca w których żużel też się uwielbia. Jednym z nich jest Bahia Blanca. Niestety właśnie tam w weekend doszło do strasznego upadku z udziałem Nicolasa Covattiego i Facundo Albina. Wszystko wyglądało naprawdę okropnie. Cud, że nie doszło do tragedii. Na wyjściu z pierwszego łuku podniosło maszynę Albina. Argentyński zawodnik próbował ją jeszcze opanować, ale najpewniej popełnił najgorszy błąd, jaki w takich sytuacjach można popełnić. Ujął gazu i całkowicie utracił kontrolę nad motocyklem. Zahaczył o jadącego po zewnętrznej Covattiego i wpakował go w bandę, samemu jeszcze w niego uderzając. Publiczność zamarła. Ludzie liczyli się z najgorszym. Na szczęście, obaj panowie po upadku się poruszali. Covatti nie ma pretensji, ale sezon może mieć na straty Jakimś cudem upadek mocno przypominający ten Rifa Saitgariejewa sprzed prawie 30 lat, nie przyniósł bardzo poważnych konsekwencji. Covatti leży połamany w szpitalu, ale i tak może mówić o ogromnym szczęściu. To wszystko mogło skończyć się znacznie gorzej. Albin wyszedł z tego cało i ma do siebie wielkie pretensje, czuję się winny. Przeprosił Covattiego, ale ten od razu powiedział że nie ma o czym mówić i był to zwykły torowy incydent. Postawa godna szacunku. Nie zmienia to faktu, że Covatti ma z głowy jeśli nie cały sezon w Europie, to na pewno jego część. Wiele obiecywał sobie zwłaszcza po startach w Wielkiej Brytanii. W Polsce jakoś nie może na poważnie zaistnieć. Przypomnijmy, że kilka lat temu Nicolas był o włos od ogromnej sensacji. Jechał po awans do elitarnego cyklu GP, ale defekt pozbawił go realizacji marzeń. Covatti ma wielki potencjał, ale czasem można odnieść wrażenie, że nie zależy mu na rozwoju kariery.