Choć Krono-Plast Włókniarz zgarnia ostatnio punkty wśród kibiców za styl, to w klubie muszą liczyć się z tym, że pojadą w fazie play-down. Do tego czasu muszą postawić na nogi Madsa Hansena. Inaczej spadek zajrzy im głęboko w oczy. Mieli rację, Hansen zawodzi na całej linii Przed Hansenem przestrzegano już w trakcie poprzedniego sezonu. Duńczyk naprawdę spisał się całkiem nieźle, ale po pierwsze był debiutantem, a po drugie zawodnikiem U24. Postawiono przed nim zupełnie inne oczekiwania, którym finalnie sprostał. Na tle kłopotów reszty zespołu wyglądał bardzo dobrze. Teraz jednak jest już brany pod uwagę przy układaniu składu jako pełnoprawny senior. Do tej pory odjechał cztery mocno przeciętne występy, mimo że w Toruniu pojawił się pewien przebłysk w jednym z wyścigów. Chodzi o gonitwę, w której pokonał Emila Sajfutdinowa i Roberta Lamberta. Robi wrażenie, ale jeśli weźmie się pod uwagę ich problemy sprzętowe na początku roku, to wszystko układa się w jedną całość. Zresztą kilka minut później zawiódł w kluczowym momencie. Klindt miałby być batem na Hansena W chwili kiedy Kacper Woryna nie dorównuje Piotrowi Pawlickiemu i Jasonowi Doyle'owi, Hansen musi wejść co najmniej na poziom, który prezentował w ubiegłym roku. Teraz jego średnia to nieco powyżej 1,3 na wyścig, kiedy w 2024 była ona wyższa o około 0,3 pkt. W Częstochowie przez moment zastanawiano się czy w tej sytuacji nie ściągnąć dodatkowo Nicolaia Klindta. Ten miałby być swego rodzaju batem na młodszego rodaka. Wiemy jednak, że coś takiego w żużlu nie zdaje egzaminu. Dobrze jest mieć kogoś w odwodzie na wypadek kontuzji, ale konkurencja nie wróży niczego dobrego. Żywy przykład mamy w Rybniku, gdzie zawodnikom średnio się ten pomysł podoba. Świetnych rezultatów też z tego nie ma. Nikt już nie będzie pamiętać świetnego sezonu 2024 Sam zainteresowany musi przewartościować pewne rzeczy i odpowiedzieć sobie na ważne pytanie. Hansen był nakłaniany do startów klasę niżej, ale grzecznie odmówił. Przekonywano go, że najlepszą opcją dla niego będzie jazda w Metalkas 2. Ekstralidze. Tam bez problemu mógłby być jednym z liderów. Nie dość, że zbudowałby pewność siebie przed kolejnym podbojem Ekstraligi, to mógłby liczyć na lepsze pieniądze z racji zdobytej ilości punktów, co przekłada się na inwestycje. Teraz pozostawia po sobie złe wrażenie i wszyscy prezesi będą mieli w głowie właśnie ten obecny sezon, a nie ten wystrzałowy, ubiegłoroczny.