Za nami pierwsze oficjalne rozstrzygnięcia, będące zarazem inauguracją sezonu. Co prawda było wcześniej Kryterium Asów, jednak to w Toruniu ścigała się najlepsza piętnastka zawodników ubiegłego sezonu, do których dołączyła dzika karta. Na Motoarenie pojawiła się prawdziwa plejada gwiazd i śmiało tego typu turnieje można porównać nawet do cyklu Grand Prix. Jestem bardzo zszokowany tym, jak zmienia się nasz świat. Jak bardzo szybko przechodzimy z punktu A do punktu B w zakresie oceny. Mamy nieprawdopodobną amnezję społeczną. Ja już słyszałem różne głosy, które deprecjonowały Bartosza Zmarzlika u progu tego sezonu. Sam dementowałem tego typu rzeczy i mówiłem, że pozamyka on usta wszystkim tym, którzy zaczynają podważać jego umiejętności. Sobotni sukces mistrza świata to też dowód na to, jak bardzo ważne posiadanie jest domowego toru, na którym można regularnie pojeździć mając stworzoną tam bazę. Chodzi tu przede wszystkim o punkty odniesienia. Cały problem w żużlu polega na tym, żeby sprawdzając coś wiedzieć do czego się porównuje. Dlatego więc tylko domowy tor w zakresie przygotowań daje najlepsze efekty. Z tym był chyba największy problem Bartosza. W Lublinie przecież wciąż nie można jeździć. Uważam, że to jest nadal numer jeden na świecie i zastanawiam się tylko, gdzie on niedługo czwartą gwiazdkę umieści. Trzymam kciuki, by niebawem się to wydarzyło. Ten facet jeździ bowiem w zupełnie innej lidze. Tylko incydentalnie pozostali zawodnicy mogą rzucać mu wyzwanie. Bartek odjechał po prostu całemu światu, co udowadnia swoimi popisami na torze. Zachowanie Nickiego Pedersena jest karygodne A propos tej obecnej rzeczywistości, wcześniej wspomnianej przeze mnie amnezji i braku szacunku do drugiego człowieka, to przerażają mnie w Polsce te podziały. Nowe "elity" które się tworzą zupełnie nie szanują bliźniego. Widzieliśmy przecież doskonale to, co wyprawiał Nicki Pedersen w ubiegłotygodniowym Kryterium Asów. Racja, dokonał on mnóstwo w tym sporcie, swoje też wycierpiał. Nie potrafię jednak za żadne skarby świata usprawiedliwić tego, co zrobił. Oczywiście wpłynęły na to emocje, lecz to nie jest wytłumaczenie. Popychanie mechanika zdecydowanie nie było na miejscu. Do tego doszły wulgarne słowa skierowane do operatora kamery. To mi się w głowie nie mieści. Mam nadzieję, że pojawi się w związku z tym jakaś reakcja. Nie może być na coś takiego przyzwolenia. Nie można tego tłumaczyć stresem czy nadmiarem emocji. Po prostu nie. Widzieliśmy na własne oczy brak szacunku do drugiego człowieka, który jest fundamentem w zakresie oceny tego kto kim jest. Sam w tej chwili muszę zwalczyć pewne objawy związane z własnymi deficytami zdrowotnymi. Muszę się na tym skoncentrować, a niestety otoczenie i to co widzimy wszyscy dookoła temu nie sprzyja. Nie wiem, czy będziemy się słyszeć za tydzień, czy za dwa. Na razie koncentruję się na dojściu do pełni zdrowia. Jeżeli się uda, to wtedy będziemy mogli znów oceniać rzeczywistość.