W ostatnich meczach ligowych Macieja Janowskiego jest pewna prawidłowość. Pierwszy bieg, to poezja. Polak jest w nim szybki i skuteczny. Potem wszystko się sypie, a końcówka jest zwykle dramatyczna. Terapia wstrząsowa w polskim klubie. Mistrz świata idzie w odstawkę Liczby mówią całą prawdę o Macieju Janowskim i jego problemie Na inaugurację w Toruniu była trójka za zwycięstwo, a potem: 1, 1*, 0, 3, 1. W kolejnym, domowym meczu z Falubazem znów zaczęło się od trójki, ale dalej było już tak sobie: 1, 2, 1. Jeszcze gorzej wyglądało to w meczu prawdy z mistrzem Polski Orlen Oil Motorem Lublin. Po raz kolejny trzy na start, a później: 1*, 1*, 1, 0. Wreszcie w ostatnim spotkaniu w Grudziądzu mieliśmy: 3, 2*, 2*, 1, 0. Przeanalizowaliśmy ten schemat z dwoma trenerami, którzy przyznali, że to wszystko wygląda tak z jednego, prostego powodu. Janowski już drugi sezon jest sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Wcześniej przez lata zdawał się na to, co przygotuje mu mechanik Rafał Haj. Wtedy Janowski tylko wsiadał na motocykl i jechał. Teraz polski gwiazdor próbuje stać się samowystarczalnym inżynierem. To wtedy Maciej Janowski zaczyna się gubić, a cierpi na tym Sparta I najpewniej to odbija się na ligowych wynikach. Janowski zaczyna mecz od trójki, bo przed meczem jest czas, żeby przemyśleć pewne rozwiązania i bez presji czasu dokonać wyboru. Wtedy mała wiedza o sprzęcie nie przeszkadza aż tak bardzo. Gdy jednak zaczyna się mecz, gdy zmieniają się warunki, a zawodnik ma najwyżej kilka minut na podjęcie decyzji, to Janowski zaczyna się gubić. Zdarzają się Janowskiemu takie zawody, jak ubiegłoroczny IMP w Lublinie, gdzie udaje mu się trafić idealnie i wygrywa jedną ręką. Fakt jest jednak taki, że Janowski, aby zaliczyć tak perfekcyjne zawody, potrzebuje odrobiny szczęścia, jakiegoś zbiegu okoliczności. Tu nie ma jednak żadnej reguły. Lata zaniedbań sprawiły, że Janowski nie ma tego, co Bartosz Zmarzlik. Ten dzięki inżynieryjnemu zacięciu i czuciu sprzętu już w połowie biegu, w którym jedzie w danej chwili, wie, jakich zmian dokonać, żeby zwiększyć prędkość motocykla. Janowski tej wiedzy nie ma. Maciej Janowski ma teraz dwa wyjścia Zawodnik Sparty ma teraz dwa wyjścia. Dalej iść w obranym kierunku bez gwarancji, że to kiedykolwiek się uda. Drugie rozwiązanie, to skopiowanie pomysłu Patryka Dudka, który nie ukrywa, że jego mechanika nie interesuje. On chce tylko wsiąść na motocykl i jechać. Od mechanikowania ma Dariusza Sajdaka, który współpracował z najlepszymi żużlowcami na świecie. Janowski miał Haja, ale się z nim rozstał. Pewnie mógłby do niego wrócić, choć to chyba nie byłoby najlepsze rozwiązanie. Końcówka ich współpracy wyglądała średnio. Zawsze jednak mógłby Janowski poszukać innego specjalisty. Rynek jest wąski, ale jakby wyciągnął duże pieniądze, to kto wie. Jakby nie spojrzeć w Sparcie siedzą, jak na szpilkach, bo z takim Janowskim ligi nie wygrają. Może jak się ociepli, to będzie lepiej trafiał z regulacjami i te końcówki spotkań już nie będą takie złe. To dalej będzie jednak opierało się na łucie szczęścia i przypadku, a nie na wypracowanych schematach. Nie da się bowiem w dwa lata nauczyć czegoś, co dotąd leżało odłogiem.