Texom Stal Rzeszów prężnie się rozwija i głęboko marzy o awansie do PGE Ekstraligi. To jednak wizja przyszłości, a aktualnie muszą się skupić na utrzymaniu w Metalkas 2. Ekstralidze i sprawieniu jakiejś sensacji. Zaufali oni Jacobowi Thorssellowi, który wraz z nimi wraca do drugiej klasy rozgrywkowej. Szwed niegdyś startował w elicie, a jego przygoda z polską ligą zaczęła się 10 lat temu. Cieślak ściągnął go do Polski. Jechał po zwycięstwo w debiucie W 2014 roku Unia Tarnów przeżyła prawdziwy dramat. Drużyna wygrała rundę zasadniczą i pewnie zmierzała po tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Jednak przed fazą play-off kontuzji doznało trzech liderów, co kompletnie pokrzyżowało ich plany. Po bolesnej porażce w meczu półfinałowym w Lesznie w miejsce Grega Hancocka ściągnięto awaryjnie Jacoba Thorssella. Szwed w swoim debiutanckim wyścigu zmierzał po zwycięstwo, ale jego maszyna zdefektowała. We wszystkim swoje palce maczał Marek Cieślak, czyli ówczesny trener tarnowskiej Unii oraz reprezentacji Polski. To on wyszukał Thorssella, któremu nawet pomógł znaleźć klub w Ekstralidze trzy lata później. W tamtym momencie Cieślak prowadził zielonogórski Falubaz. Działacze za jego namową ściągnęli Jacoba, lecz po dwóch latach zrezygnowali z jego usług. Zawodnik następnie miał problemy ze znalezieniem się w podstawowym składzie Wybrzeża Gdańsk, choć jego wyniki były całkiem niezłe. W końcu, przez wchodzący w życie przepis o zawodniku U24, ku swojemu zaskoczeniu wylądował w najniższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Dostał ostatnią szansę. Mocno na niego liczą Nowe regulacje sprawiły, że dopiero po trzech gwiazdorskich sezonach w Krajowej Lidze Żużlowej, otrzymał szansę powrotu do Metalkas 2. Ekstraligi. W ubiegłym roku był jednym z ojców sukcesu Texom Stali, więc działacze postanowili go zostawić w drużynie. Teraz Szwed ma szansę, aby ugruntować swoją pozycję na tym szczeblu rozgrywkowym. Inaczej znów może czekać go powrót ligę niżej. Ta sztuka nie będzie jednak łatwa. Najpierw musi wywalczyć miejsce w składzie. Tu rzeszowski sztab ma w czym wybierać. Pewniakiem wydaje się być jedynie Nicki Pedersen, a udział reszty w spotkaniu będzie zależeć z pewnością od ich obecnej dyspozycji. Thorssell natomiast wielokrotnie udowadniał, że stać go na bycie liderem zespołu. Z tego powodu działacze nie mają żadnych powodów, aby w niego nie wierzyć. W Rzeszowie jako jedni z pierwszych w Polsce wyjechali na tor, więc z pewnością mają już jakieś odniesienie. Do ligi jeszcze zostało parę tygodni, dlatego na najważniejsze decyzje przyjdzie jeszcze czas.