Promotor cyklu Grand Prix poszedł drogą rodem z Formuły 1 i wycofał piękne kobiety z toru. Twierdzi się, że rola podprowadzającej to dowód na przedmiotowe traktowanie kobiet. Ma to związek z polityką lewej strony mapy politycznej. Nie o polityce jednak ma być ten tekst, a o podwójnych standardach i niejako hipokryzji. Warto już na tym etapie zaznaczyć, że stające pod taśmą Monster Girls nie były "półnagie", nie pokazywały zbyt wiele ciała i nie były ubrane wyzywająco. Ot, po prostu podprowadzające. Teraz Monsterki zabawiają publiczność w trakcie zawodów na trybunach oraz przed rozpoczęciem imprezy w "miasteczku Monstera" przed stadionem, a na płycie wewnątrz toru pozostały tylko puste siedziska. W Czechach tańczyły półnagie cheerleaderki Podczas trzeciej rundy Grand Prix Czech w Pradze także doszło do "uprzedmiotowienia kobiet". I to - o zgrozo - w jeszcze gorszej wersji, niż ubrane podprowadzające pod taśmą. Na praskiej Markecie, nieustannie przez cały turniej na schodkach prowadzących do siedzisk na trybunach tańczyły cheerleaderki. Były na wyciągnięcie ręki kibiców. Dosłownie, bo wielu z nich ochoczo robiło sobie zdjęcia z bohaterkami przerw między wyścigami. Co więcej, te cheerleaderki były praktycznie na pół rozebrane, a każdej z nich, z bliskiej odległości było widać tylną część ciała, nazywaną szlachetnie zakończeniem pleców. Zasłaniać tę część ciała miała krótka spódniczka. Nadto cheerleaderki miały odkryty brzuch, ramiona i dekolt. Nie czepiamy się, nam to kompletnie nie przeszkadza, bo przecież te panie same chciały wskazaną pracę wykonywać, a uśmiech podczas jej wykonywania nie schodził im z twarzy. Dlaczego jednak zakazujemy pracy podprowadzającym, które są stale widoczne na polskich stadionach podczas meczów ligowych, a pozwalamy na pracę dużo bardziej rozebranym kobietom? Coś tu poszło zdecydowanie w złą stronę - w stronę zbyt dużej poprawności politycznej. Nie kryły oburzenia Kiedy w 2018 roku pozbawiano pracy Grid Girls podczas wyścigów F1, te nie kryły oburzenia. Mamy nadzieję, iż nikt nie wpadnie na pomysł usunięcia podprowadzających z polskich lig żużlowych - no chyba, że te panie same nie zechcą pracować w ten sposób. Wówczas nie sposób z tym dyskutować. - Jesteśmy nieodłączną częścią wydarzeń sportowych. Kobiety przy organizacji imprez są wizytówką klubów lub innych podmiotów. Co do tego, jak jesteśmy odbierane, to ludzie mają różne poglądy. Po części się z nimi zgadzam, ponieważ zawodnicy dobrze wiedzą, z którego pola startują i bez nas też by sobie poradzili. Czuję jednak, że moja rola w żużlu jest istotna. Zawodnicy są najważniejsi, ale my jako podprowadzające dodajemy uroku - mówiła dla naszego portalu Samanta Wolny, podprowadzająca Polonii Bydgoszcz. Zwracamy uwagę na pewną hipokryzję, która poprzez ten przykład się ukazała. Jednocześnie zachęcamy do obejrzenia zdjęć wspomnianych cheerleaderek.