Powrót Cierniaka i Holdera Dwa tygodnie temu, w pierwszym meczu półfinałowym PGE Ekstraligi Platinum Motor Lublin stłukł na kwaśne jabłko Tauron Włókniarz na jego torze w Częstochowie 53:37. Niektórzy śmiali się, że aby wypuścić taką przewagę, w rewanżu gospodarze musieliby jechać na rowerach. Nikt nie miał złudzeń, że losy awansu do rywalizacji o złoto były w tej parze praktycznie przesądzone. Chociaż cuda w życiu się zdarzają, tutaj obrońcy tytułu mistrzowskiego dopełnili formalności już po ósmym biegu. Kibiców w Lublinie bardziej niż wynik cieszył powrót do składu rekonwalescentów - Mateusza Cierniaka oraz Jacka Holdera. Najlepszy junior na świecie zmagał się z kontuzją barku, a Australijczyk wyleczył niedawno uraz ręki. Motor prowadził od pierwszego do ostatniego wyścigu, a potem sukcesywnie powiększał przewagę, ale same zawody nie przypominały przedsezonowego sparingu o wymiarze szkoleniowym. Tutaj kości naprawdę trzeszczały, a banda trzęsła się posadach. Kilka akcji Cierniaka, Woryny czy Lindgrena przyprawiały o ciarki na ciele. Wynik Włókniarza gorszy niż jazda Tylko wynik się nie zgadzał, bo absolutnie nie odzwierciedlał tego, co działo się na torze. Jeśli ktoś wziął do ręki suchą rozpiskę punktową mógł dojść do wniosku, że Motor urządził sobie rzeź niewiniątek, albo strzelanie do kaczek. A tak wcale nie było, częstochowianie naprawdę robili trochę wiatru, żeby zakończyć ten dwumecz z twarzą. Niestety dało to niewiele. Po drugi raz wynik jest tragiczny. Nietrudno się jednak oprzeć wrażeniu, że częstochowianie bardzo szybko wywiesili białą flagę. Lech Kędziora próbował w parku maszyn mobilizować zespół na odprawach, ale tam dalej panował przypominający ostatnie chwile pasażerów na Titanicu grobowy klimat. Szkoleniowiec przyjezdnych desygnował do boju tylko jedną rezerwę taktyczną i to dopiero w jedenastej gonitwie, gdy było już pozamiatane. Na duże brawa zasłużył Jakub Miśkowiak, który odjechał jeden z najlepszych meczów w bieżących rozgrywkach, a szło mu przez kilka miesięcy jak po grudzie. Na dodatek Włókniarz nie wygrał żadnego biegu drużynowo. Znamienny był nieco prześmiewczy transparent wywieszony przez najwierniejszych sympatyków Włókniarza w sektorze gości. "Na Puchar Eleven zacieracie ręce, macie w planach coś więcej?" - tak brzmiała jego treść. Puchar Eleven przyznawany jest najlepszej drużynie w klasyfikacji jedenastych wyścigów po rundzie zasadniczej, ale ma raczej wymiar zabawowy niż prestiżowy. To aluzja, albo raczej szpilka do corocznych mocarstwowych zapędów klubu z Częstochowy, które kończą się na buńczucznych zapowiedziach, albo góra brązowym medalu, co i tak jest przecież niezłym osiągnieciem. Inna sprawa, że kibice Włókniarza dawno nie dali tak mocnego przekazu, co by oznaczało, że ich cierpliwość do działaczy zaczyna się powoli kończyć. Na pewno wpływ na upust ich emocji ma też kiepska atmosfera wewnątrz ekipy, którą uchwyciły kamery Canal+ w niedanej kuchni meczu pod Jasną Górą. Platinum Motor Lublin: 589. Jarosław Hampel 8+1 (3,2,1,2*,-)10. Dominik Kubera 7+1 (3,1*,3,0)11. Fredrik Lindgren 10+2 (0,2*,2*,3,3)12. Jack Holder 9 (0,3,3,3,-)13. Bartosz Zmarzlik 14 (3,2,3,3,3)14. Mateusz Cierniak 7+1 (3,2*,1,1)15. Bartosz Bańbor 3+1 (1,1*,1,0)Tauron Włókniarz Częstochowa: 321. Mikkel Michelsen 7 (2,0,2,1,2)2. Jakub Miśkowiak 9 (2,3,0,2,2)3. Kacper Woryna 5+3 (1*,0,2,1*,1*)4. Maksym Drabik 2 (1,1,0,-)5. Leon Madsen 7+1 (1*,3,1,0,2,0)6. Franciszek Karczewski 2 (2,0,0)7. Kacper Halkiewicz 0 (0,0,0)8. Kajetan Kupiec - nie startował