Polonia wyciągnęła Lyagera przed sezonem 2020. Wtedy to jeszcze nie był znany w środowisku zawodnik, choć miał już 23 lata. To właśnie w Bydgoszczy znacznie podwyższył swoją renomę, głównie dzięki świetnym występom u siebie. Jego szarże po zewnętrznej czasem kojarzyły się z czasami Tomasza Golloba. Lyager na przykład podczas derbów z Apatorem odbijał się tylnym kołem od bandy i wyprzedał rywali. Robił show, a tego chcieli kibice. Od tamtej chwili jednak Andreas niejako osiadł na poziomie średnio-wyższym, jeśli można tak powiedzieć. Wielu liczyło na jego szybkie dołączenie do światowej czołówki. Może nie od razu do walki o medale indywidualnych mistrzostw świata, ale przynajmniej o pewną przynależność do grupy najlepszych na świecie. Nic takiego się nie stało, a Lyager popadł w ligowy marazm. I choć wciąż jest skuteczny, to stać go zdecydowanie na więcej. I w Polonii o tym wiedzą. Wzięli go raz jeszcze, ale ma zadanie do wykonania Przed tegorocznym oknem transferowym działacze Abramczyk Polonii Bydgoszcz intensywnie szukali kogoś, kto mógłby zastąpić Lyagera. Mimo że duński zawodnik spisywał się całkiem dobrze, to jednak gołym okiem było widać u niego dużo większy potencjał. Pretensje o brak umowy z Lyagerem mieli fani klubu, pisaki o tym że Andreas jest traktowany jak piąte koło u wozu. Ostatecznie żużlowiec zostaje w Bydgoszczy, ale musi zrobić jedną rzecz. Lyager zadeklarował, że powiększy swój team. Być może zdał sobie sprawę, że odpowiednia i sprawdzona grupa osób wokół jest w stanie wznieść go pod względem poziomu sportowego. Kiedyś w Polonii podobny problem miał Dimitri Berge, którego mechanikiem mógł zostać praktycznie każdy. Gdy Francuz sprofesjonalizował swoje otoczenie, jego wyniki zdecydowanie poszły do góry. W Polonii liczą, że z Lyagerem będzie podobnie.