W zeszłym tygodniu zadzwonił do mnie Marcin Majewski, który chciał nakręcić u mnie w domu parę scen do programu o Piotrku Protasiewiczu. Mieliśmy nawiązać między innymi do sytuacji, kiedy z "PePe" oraz jego ojcem - Pawłem omawialiśmy warunki kontraktu w Falubazie. Przejście Protasiewicza do naszego klubu nie było wcale wtedy takie przesądzone, pomimo jego długiej wizyty w moim domu. Wybraliśmy to miejsce nie bez powodu. Po prostu nie chcieliśmy stwarzać niepotrzebnych plotek. Wiadomo, że przy okazji tego typu spotkań dochowanie tajemnicy jest praktycznie niemożliwe, ponieważ zawsze ktoś coś zauważy. Z racji rodziny w Zielonej Górze, wizyta Piotrka nie byłaby czymś szczególnym, ale już kawa w hotelu, kawiarni czy w budynku klubowym dawałaby pole do popisu dziennikarzom oraz kibicom. To był niewątpliwie szczególny dzień i zwrot ku lepszym czasom w ówczesnej historii zielonogórskiego klubu, więc tym bardziej warto o tym opowiedzieć lub co więcej, odtworzyć na wizji większość rozmów i scen. Z tej okazji muszę wspomnieć też o Zdzisławie Tymczyszynie, który wtedy też był obecny i bardzo pomógł w tym, by Piotrek podpisał kontrakt właśnie z Falubazem. Kilka dni temu szef żużla w Canal+ poinformował, że kończy pracę w tej stacji. To wielka szkoda. Nie znam co prawda powodów decyzji kierownictwa, ale uważam to za wielki błąd. Marcin Majewski na przestrzeni dziesięciu lat zmienił obraz tego sportu. To on razem z Ekstraligą doprowadził do tego, że obecnie oglądalnością speedway przebija prawie wszystkie inne dyscypliny. Przekaz telewizyjny przy tym jest dodatkowo na tak wysokim poziomie, że wiele ludzi bez żalu zamieniło trybuny stadionu na ekran telewizyjny. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Żużel to dla niego coś więcej niż sport Co prawda z Marcinem teraz widujemy się rzadziej niż kiedyś, ale zawsze parę razy w roku spotykamy się na stadionach ekstraligowych. Cenię w nim zwłaszcza otwartość do rozmowy oraz wymiany spostrzeżeń oraz zdrowe podejście do krytyki. To sztuka, gdy w trakcie sezonu ma się zawalone praktycznie wszystkie weekendy i wraca się do domu po nocach. Do tego dochodzi rodzina, która też chce mieć ojca przy sobie. Doskonale to znam, ponieważ wiem, że aby osiągnąć sukces, człowiek musi się czasem poświęcić i to nie tylko czasowo. Marcin Majewski się poświęcił. To świadczy o jego wielkim profesjonalizmie. Dzięki niemu mamy obecnie w Canal+ Tomka Golloba jako eksperta. Przyczynił się on też do tego, że mała Nina dostała szansę na nowe życie, a my cieszymy się żużlem od piątku do niedzieli i profesjonalnymi magazynami podsumowującymi kolejkę. Naprawdę ciężko wymienić to wszystko. Pierwszy sprawdzian telewizja miała bez wątpienia w sezonie 2013, kiedy to odwołano wielki finał Ekstraligi w Zielonej Górze. To był potężny cios w sport oraz kibiców. Marcin wiedział wtedy, że nie będzie łatwo wyjść z tego obronną ręką, ale dał radę. W kolejnych latach bardzo dużo pozmieniał, traktując przy tym speedway jak swoje dziecko. Za to wszystko w imieniu własnym oraz sympatyków żużla bardzo serdecznie dziękuję. Mam nadzieję, że zobaczę cię Marcin w innej roli blisko naszej ukochanej dyscypliny. To twoje życie i twój świat. Robert Dowhan Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata