Apator Toruń w sezon 2024 wejdzie bez choćby jednej zmiany w składzie zespołu. Bo choć działacze mieli apetyt na zmiany i sondowali kilku zawodników, to z żadnym z nich nie udało się dogadać. Każdy z nich okazał się za drogi, bo właściciel Przemysław Termiński nie chciał przekroczyć pewnej finansowej bariery. Stal przez brak zmian omal nie spadła Brak zmiany może się poważnie odbić na wyniku. Kiedy Stal Gorzów po mistrzowskim sezonie 2014 zostawiła cały skład, to w następnym omal nie spadła z ligi. I to pomimo tego, że w tamtej Stali brakowało zawodników, którzy zawiedliby w równie wielkim stopniu, jak w tym roku Paweł Przedpełski czy Wiktor Lampart. Na ich formę w narzekano w trakcie rozgrywek najbardziej. Wydawało się, że choć jeden z nich straci pracę w myśl zasady, że najsłabsze ogniwo trzeba wymienić. Nic takiego jednak się nie stało. I właśnie dlatego, według nas, Apator jest skazany na rozczarowanie. Drużyna została ze wszystkimi swoimi słabościami, podczas gdy rywale jednak się wzmocnili. I jeśli Stali i Włókniarza nie dopadną jakieś sprzętowe kłopoty, to Apator trzecie miejsce w sezonie 2023 zamieni na piąte w 2024. Dudek i juniorzy też mają kłopoty Pozostają przy minusach, to problemy Apatora nie ograniczają się do tego, że mają dwóch niepewnych zawodników (Przedpełski, Lampart). Wciąż bowiem nie wiadomo, jak poradzi sobie z kłopotami Patryk Dudek, który w tym roku wpadł w sprzętowe turbulencje i do końca z nich nie wyszedł. Osobny rozdział to juniorzy. Tak się jakoś dziwnie składa, że w ostatnich latach Apator nie potrafi oszlifować żadnego diamentu. Młodzi, zdolni przepadają w Toruniu bez wieści. I tu pojawia się Piotr Baron, nowy menadżer Apatora. Właśnie w nim klub upatruje szansy na uporządkowanie wielu spraw. Od juniorów począwszy. Baron, który ostatnie lata spędził w leszczyńskiej kuźni talentów, który zdobył z Unią cztery złote medale, ma w Toruniu pchnąć młodzież na właściwe tory. Jego wiedza i doświadczenie mają sprawić, że juniorzy, którzy zawodzą, teraz zaczną spełniać pokładane w nich nadzieje. Jeden człowiek ma rozwiązać wszystkie problemy Baron ma też wprowadzić większy spokój w prowadzenie drużyny w trakcie meczu i ogarnąć tematy torowe, bo od lat jest tak, że toruńska Motoarena nie pomaga Apatorowi. Goście zwykle czują się tam, jak w domu. Zasadniczo na barki Barona złożono naprawdę wielkie oczekiwania. Jeden człowiek ma zmienić wiele rzeczy naraz, ma sprawić, że Apator nagle upora się z wszystkimi swoimi problemami. Nie odbieramy Baronowi szans na rozwiązanie tych wszystkich spraw, ale łatwe to nie będzie. Już wielkim sukcesem Barona będzie to, jeśli zawodnicy Apatora poczują się w tym klubie prawie tak samo, jak u siebie w domu. Wielu tego brakuje. Narzekają na korporacyjny styl zarządzania, dodając, że jednak oczekiwaliby czegoś więcej. Żeby tak się jednak stało, właściciel musiałby wyjść ze skorupy człowieka, który kierują się zasadą: "płacę, więc wymagam", a jeśli płacę dużo i na czas, to znaczy, że daję od siebie wystarczająco dużo. Żużlowcy chcieliby jednak czegoś więcej. Może właśnie dlatego osiągnęli sukces z 77-letnim Janem Ząbikiem, który sam doświadczył innej kuchni żużla, innego traktowania i część tego przelał na zawodników.