Polskie władze uderzyły ręką w stół. Koniec cierpliwości, to już pewne
W marcu w Warszawie odbędzie się ważne spotkanie polskich szkoleniowców i komisarzy toru. Celem jest rozwianie wszelkich wątpliwości dotyczących współpracy w nadchodzącym sezonie. Funkcja komisarza od dawna budzi kontrowersje, więc władzom szczególnie zależy na obecności trenerów, którzy wielokrotnie zgłaszali swoje obiekcje. Wśród nich znajduje się Robert Kościecha. - Chyba żaden trener nie powie, że jest zwolennikiem komisarzy - wyjaśnia szkoleniowiec BayerSystem GKM-u Grudziądz w rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym.

- Nie mam żadnych pretensji - odpiera zarzuty Robert Kościecha. Trener BayerSystem GKM-u Grudziądz został zaproszony na wyjątkowe spotkanie w Warszawie. Chodzi o wyjaśnienie wszelkich nieścisłości na temat pracy komisarzy toru. To właśnie Kościecha ma być w gronie tych, którzy mają największe uwagi.
Antybohater skandalu w Gorzowie zaproszony do Warszawy
Szkoleniowiec zasłynął choćby podczas obustronnego walkowera w Gorzowie. Wówczas GKM od początku odmówił wyjazdu na tor, nie biorąc udziału nawet w próbie toru. Wprost stwierdził, że tor jest niebezpieczny i nie będzie nikogo zmuszać do jazdy. Teraz będzie okazja wyjaśnić sobie wszystko twarzą w twarz. - Była jakaś rozmowa, ale nie wiem, czy się tam pojawię - ujawnia.
Kibice z Grudziądza pamiętają zapewne także awanturę w trakcie meczu z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa. Wówczas na tor zostało wylane za dużo wody. - Chyba żaden trener nie powie, że jest zwolennikiem komisarzy. Burzą koncepcje i wprowadzają pewne rzeczy, które szkoleniowcom się nie podobają. Na pewno jednak tory stały się bezpieczniejsze, niż były kiedyś - podkreśla.
"Generalnie rozumiem komisarzy, mają wytyczne"
Funkcja ta została wprowadzona w 2013 roku. Chodziło o wyeliminowanie preparowania nawierzchni przez gospodarzy, lecz wielu doświadczonych szkoleniowców dostrzegło, że idzie to w złym kierunku. Tory są ubijane na beton, żeby spotkanie zostało po prostu odjechane. Miejscowi często tracą przez to atut toru.
- Każdy ma swoją pracę do wykonania. To normalne, że każdy trener chciałby robić tor pod swoich zawodników. Każdy szuka atutu i to nic zaskakującego. Generalnie rozumiem komisarzy, bo mają wytyczne, a potem są z tego rozliczani - kończy.


