Poza wymienioną czwórką na różnych poziomach rozgrywek w Polsce czy Szwecji liczy się także kilku innych zawodników z Rosji. Wiktor Kułakow, Denis Gizatullin, Jewgienij Sajdullin, Ilja Czałow, Roman Lachbaum czy Mark Karion - to tylko te pierwsze z brzegu nazwiska. Oni także od początku 2022 są zawieszeni i mogą startować jedynie w ojczyźnie. Nie widać żadnych szans na ich powrót choćby do polskiej ligi. I wygląda na to, że ta sytuacja się nie zmieni. Jeszcze gorzej ma Grigorij Łaguta, który dodatkowo rozdrażnił społeczność żużlową swoimi poglądami i ewidentną butą wyrażaną po rosyjskiej napaści na Ukrainę. Zawodnik wsparł Putina i to raczej nigdy nie zostanie mu wybaczone. Sam występ Łaguty w meczu mógłby być zresztą bardzo ryzykowną decyzją, pomijając już kwestię jego postawy wobec sytuacji w Ukrainie. Niemal na sto procent Łaguta dożywotnio się "pozamiatał". To koniec kariery tych Rosjan? Ze środowiska żużlowego dochodzą sygnały mówiące o tym, że kolejny stracony sezon dla Rosjan niemogących jechać na polskiej licencji będzie dla nich równoznaczny z końcem kariery. Żużlowcy to nie piłkarze i nie są w stanie w ciągu kilku lat startów odłożyć sobie na bezpieczną przyszłość. Tym bardziej, że w większości mowa o młodych lub względnie młodych zawodnikach. Oni jeszcze praktycznie niczego się nie dorobili. Z pewnością duża część z nich chciałaby w jakiś sposób pozostać przy żużlu i pełnić rolę mechanika/doradcy, tak jak w ubiegłym sezonie Wadim Tarasienko w GKM-ie Grudziądz. Pomagał Kacprowi Pludrze i dało to bardzo widoczne efekty, bo junior poczynił wielkie postępy, będąc jednym z objawień PGE Ekstraligi. W przypadku pozostałych Rosjan to jednak nie przejdzie. Wątpliwe też po prostu, by ktoś chciał się narażać i oferować im jakąkolwiek współpracę. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata