6 sierpnia prezesi klubów PGE Ekstraligi mają się spotkać z władzami ligi, które przedstawią im pomysł wzorowany na piłkarskim PRO Junior. Miliony z kasy Ekstraligi mają pójść na nagradzanie klubów stawiających na wychowanków i szkolenie. Wiemy, gdzie trafi "złote dziecko". Wszystko zostało już ustalone Nawet 10 milionów złotych w puli systemu PRO Junior W puli systemu PRO Junior może być nawet i 10 milionów złotych, bo o tyle zwiększy się roczny przychód z kontraktu telewizyjnego od sezonu 2026. Teraz Canal+ płaci rocznie za prawa 60,5 miliona, od 2026 to ma być już 71,5 miliona. Ekstraliga mogłaby oczywiście przeznaczyć nadwyżkę do równego podziału (teraz każdy klub dostaje po 6,5 miliona złotych, dodatkowe premie otrzymują medaliści), ale nie chce tego robić. I słusznie, bo nic dobrego z tego nie wyniknie. Te dodatkowe pieniądze kluby przeznaczą na podniesienie kontraktów i tak już dobrze zarabiających gwiazd, a trzeba myśleć o przyszłości. Stawka za punkt może być obłędna Pula w systemie PRO Junior ma być na koniec podzielona przez liczbę punktów zdobytych w sezonie przez juniorów/wychowanków jeżdżących w barwach wszystkich drużyn. Jeśli ta pula będzie duża, jeśli znajdzie się w niej te prawie 10 milionów, to za każdy punkt zdobyty przez wychowanka startującego na pozycji juniorskiej klub może dostać nawet i 10 tysięcy. Dla takiego Krono-Plast Włókniarza Częstochowa, gdzie roczny koszt utrzymania juniora szacuje się na 1-1,2 miliona złotych, taki system byłby wybawieniem. Włókniarz mógłby bowiem liczyć na około miliona rocznie zwrotu za punkty wychowanków. Stal już zarobiłaby 620 tysięcy na Paluchu W sumie to każdy polski klub stawiający mocno na szkolenie miałby powody do zadowolenia. Z naszych informacji wynika, że taki ZOOleszcz GKM Grudziądz wydaje około 1,8 miliona na szkolenie, dodatkowy milion na utrzymanie dwóch juniorów jeżdżących na kontraktach amatorskich w Ekstralidze i kolejny milion na Ekstraligę U24, która też jest częścią systemu szkolenia. Gdyby taki GKM dostał na koniec sezonu milion złotych rekompensaty, to byłaby to duża zachęta. Żeby sobie lepiej wyobrazić korzyści płynące z systemu, który ma wejść, weźmy ebut.pl Stal Gorzów i takiego Oskara Palucha. Przy stawce 10 tysięcy za punkt Stal już miałaby na koncie 620 tysięcy za występy swojego juniora (zdobył 56 punktów i 6 bonusów), a przecież sezon jeszcze się nie skończył. Ryzyko, że juniorzy będą chcieli wziąć cześć tortu Oczywiście zawsze jest ryzyko, że juniorzy będą chcieli wydzierać dodatkowe pieniądze z klubów, mówiąc prezesem, że skoro na nich zarabiają, to mogliby im dołożyć. Ekstraliga chce jednak doszlifować system tak, by uniknąć podobnych sytuacji. Poza wszystkim kluby dostaną wybór. Będą mogły bić się o miliony za szkolenie, albo zrezygnować z nich i stawiać na zagranicznych juniorów. Dotąd na dwóch pozycjach juniorskich mogli jeździć wyłącznie Polacy. Od 2026 ma być układ: jeden junior Polak, drugi zagraniczny. Biorąc zagranicznego juniora, klub wykluczy się jednak z systemu PRO Junior. Trzeba łatać dziurę na rynku Dla części klubów te nowe rozwiązania mogą okazać się zbawienne. Jeśli ktoś ma wystarczająco wysoki budżet, a nie potrafi szkolić, to kupi zagranicznego juniora i rozwiąże swoje problemy. Finalnie mają zyskać wszyscy. Ekstraliga zauważyła, że rośnie średnia wieku seniorów. Polscy juniorzy, choć w ostatnich latach robiono wszystko, żeby im pomóc, w większości nie potrafią się przebić w dorosłym żużlu. Dlatego władze ligi chcą otworzyć furtkę zagranicznym juniorom, licząc, że z ich pomocą uda się zapełnić lukę na zawodniczym rynku. W Motorze Lublin nosili go na rękach. Telefon rozgrzany do czerwoności