Od kilku lat w żużlu jest tak, że karuzela transferowa rusza na kilka miesięcy przed końcem ligi. W żużlu jest deficyt zawodników, na dokładkę niechętnie zmieniają oni barwy, więc jeśli jakiś klub chce się wzmocnić, to musi zacząć poszukiwania wcześniej i na dokładkę musi też wziąć jak najwięcej opcji pod uwagę. W rozpoczynających się rozmowach dodatkowym problemem dla klubów są Rosjanie. Motor Lublin już szuka kogoś w zamian za Grigorija Łagutę W tym roku Rosjanie zostali zawieszeni przez PZM i nie mogą startować w lidze. Prezes związku Michał Sikora powiedział nam niedawno w wywiadzie, że w tym roku raczej nie wrócą. Działacze ekstraligowych klubów boją się, że ten stan rzeczy utrzyma się także w przyszłym sezonie. Poza wszystkim istnieje obawa, że nawet jeśli wrócą, to tylko na chwilę, bo Putinowi znowu strzeli coś do głowy i będą kolejne sankcje dla sportowców z Rosji. Wadim Tarasienko, Emil Sajfutdinow, bracia Łagutowie i wielu innych Rosjan startujących do niedawna w polskich ligach są teraz takim gorącym kartoflem, który prezesi przerzucają sobie z rąk do rąk. A taki Motor Lublin to już szuka zastępstwa dla Grigorija Łaguty na sezon 2023. Tajemnicą poliszynela jest, że prezes Jakub Kępa zagiął parol na Leona Madsena. Jeśli uda mu się namówić Duńczyka na zmianę barw po wygaśnięciu kontraktu z zielona-energia.com Włókniarzem Częstochowa (umowa kończy się 30 października 2022), to nie będzie miał żadnej dziury w składzie. Kontraktowanie Rosjan obarczone wielkim ryzykiem Nie wiemy, co z Betard Spartą Wrocław i Artiomem Łagutą, ale ZOOleszcz GKM Grudziądz też szykuje transferowy plan na sezon 2023 i nie uwzględnia w nim Tarasienki. Inne kluby także omijają Rosjan szerokim łukiem, żeby w razie czego nie zostać z dziurą w składzie. Teraz PGE Ekstraliga umożliwiła wszystkim tym, którzy stracili żużlowców z Rosji skorzystanie z przepisu o zastępstwie zawodnika. Za rok już takiej regulacji może nie być. Zatem kontraktowanie Rosjan będzie obarczone dużym ryzykiem. Swoją drogą, to brak Rosjan może oznaczać, że ceny za zawodników znowu zwariują. Kluby, które będą łatać dziury po Rosjanach, mogą znacząco wywindować stawki. Jeśli teraz cena za ligową gwiazdę wynosi 2,5 miliona złotych (wyjątkiem Bartosz Zmarzlik, który ma kontrakt sięgający 5 milionów), to za chwilę to mogą być nawet i 3 miliony. W żużlu pieniędzy nie brakuje. Zwłaszcza od momentu, gdy wszedł nowy telewizyjny kontrakt gwarantujący każdemu 6 milionów rocznie.