Ponad 32 miliony z publicznych pieniędzy zasiliły konta polskich klubów startujących w PGE Ekstralidze, a ponad 50 milionów popłynęło do wszystkich klubów łącznie. Takich środków żużel jeszcze nie widział. Rekordziści z GKM-u Grudziądz otrzymali ponad 7 milionów złotych. Żużel. Zawodnicy terroryzują polskie kluby Największa część tych pieniędzy idzie na konta zawodników, często zagranicznych gwiazd. Trwa żużlowy wyścig szczurów, a Stal Gorzów tak szalała w ostatnich latach, że omal nie upadła. Jeśli prezesi się nie opamiętają, taki los czeka inne kluby. Rozwiązaniem mógłby być regulamin finansowy, pod warunkiem, że byłby zgodny z powszechnie obowiązującym prawem. - Pieniądze są w żużlu bardzo duże i dlatego są rozrzucane. Niektórym później brakuje funduszy na koniec roku, a to dlatego, że nie ma umiaru w ich wydatkowaniu. W klubach zawodnicy zarabiają krocie, można powiedzieć, że terroryzują kluby zachciankami finansowymi. Żeby zejść z horrendalnych płatności, trzeba ustalić regulamin finansowy. Przerabialiśmy to w przeszłości i nie zawsze wychodziło, ale warto próbować. Kilka lat temu zawodnik deklarował jaką średnią wykręci, a jak tego nie zrobił, to oddawał część środków. Trzeba podobnego rozwiązania, ustalić średnią punktową i kwoty za podpis. Nie podwyższałbym kwot za punkt, bo one są bardzo wysokie. Najważniejsza jest jedność między prezesami i to, by się dogadali - komentuje Leszek Tillinger. Żużel. Najgorsze są lata wyborcze Najgorsze pod względem finansowania żużla są lata wyborcze, co potwierdza rok 2024. Kluby wówczas naciskają, a miasta są uległe. Robią wszystko, by przyciągnąć do siebie wyborców, a wiadomo, że w miastach żużlowych ten sport jest na tyle popularny, że hojna dotacja klubu może w tym pomóc. - Wszystko napędza klub, a miasto ulega. Były wybory samorządowe i stawki dotacji podskoczyły, to tak działa - kończy Tillinger.