Jeśli mielibyśmy przyjąć, że "pierwsze śliwki robaczywki", to "nowa era żużla" rysuje się w jaskrawych barwach, bo debiut Discovery Sports Events wypadł naprawdę dobrze. Trudno znaleźć jakieś poważniejsze mankamenty - dużo łatwiej wskazać, co nowemu właścicielowi praw wyszło. Przede wszystkim zawody były ciekawe, o co przed ich rozpoczęciem były spore obawy, bo tor w Gorican widowiskom nie sprzyja. Organizatorzy stanęli jednak na wysokości zadania i chorwacki owal dawał zawodnikom szansę by powalczyć na dystansie. Na plus należy zaliczyć też nowości, które wprowadzono w oprawie zawodów. Efektownie wyglądało podium po zakończeniu turnieju, w ciekawy sposób rozwiązano też kwestię pól, na których zawodnicy stają przed wyjazdem do biegu. Zmianie uległ też sposób, w jaki wybierane są kolory kasków na półfinały i finał - zawodnicy nie wybierają już tabliczek, a stają na polach w odpowiednich barwach. Wygląda to wszystko zdecydowanie bardziej nowocześnie, niż za rządów BSI. Czy lepiej? To już kwestia gustu. Dobre opinie kibiców można też przeczytać na temat polskiej oprawy telewizyjnej. Komplementy zbiera duet komentatorski Michał Korościel-Rafał Lewicki. W mediach społecznościowych znajdziemy też wpisy chwalące dobór ekspertów w studiu, którymi byli żużlowcy - Grzegorz Walasek i Piotr Protasiewicz. Dobre złego początki kilku żużlowców W dzisiejszych zawodach uwagę przykuło kilku zawodników, którzy nieźle, czy nawet bardzo dobrze zaprezentowali się w pierwszych startach, a później się pogubili. Liderem tego grona był Brytyjczyk, Robert Lambert, który dwa pierwsze starty wygrał w znakomitym stylu, stając się jednym z faworytów do zwycięstwa w turnieju, a w kolejnych czterech swoich biegach zdobył w sumie... jeden punkt. Niemalże identycznie wyglądało to w przypadku Jasona Doyle’a. Mistrz świata z 2017 roku zaczął zawody od zdobycia dwóch i trzech punktów. W trzecim starcie zerwał jednak taśmę i dalej nie wiodło mu się już tak dobrze. W trzech pozostałych biegach dwukrotnie przyjeżdżał do mety ostatni, a tylko raz dopisał do swojego dorobku dwa punkty. W drugiej części zawodów posypał się też Paweł Przedpełski. Reprezentant Polski nie zaczął tych zawodów może wybitnie, bo w dwóch pierwszych startach zgromadził trzy punkty, ale wstydu nie było. Przed trzecim biegiem Przedpełski padł ofiarą złośliwości rzeczy martwych. Poluzowała mu się "łyżwa", więc zawodnik próbował wiązanie poprawić. To mu się udało, jednak nie zdążył stanąć pod taśmą w regulaminowym czasie dwóch minut. Kolejne dwa starty były do zapomnienia - zdobył zero, a na pożegnanie z Gorican upadł na ostatnim łuku, jadąc na trzeciej pozycji. Thomsen i Zmarzlik rozkręcali się z biegu na bieg Zupełnie inaczej wyglądało to w przypadku dwóch zawodników Moje Bermudy Stali Gorzów - Andersa Thomsena i Bartosza Zmarzlika. Duńczyk rozpoczął turniej bardzo słabo, bo w pierwszym starcie wjechał w taśmę. Później rozkręcał się z każdym biegiem. Najpierw przyjechał trzeci, później drugi, a następnie przyszło pierwsze zwycięstwo. Thomsen tak się rozpędził, że wjechał do finału. Tam jednak nie poszło mu najlepiej i zajął czwarte miejsce, które chyba i tak jest dla niego sukcesem. Zmarzlika od Thomsena różniło to, że zaczął zawody od zwycięstwa, a dopiero później przyszły dwa słabsze biegi. Raz przyjechał trzeci, raz drugi, jednak tłumaczył po zawodach, że wraz z mechanikami próbowali różnych ustawień motocykla. To zdało egzamin, bo w kolejnych czterech swoich wyścigach Zmarzlik był piekielnie szybki. Wisienką na torcie był wyścig piętnasty, w którym Zmarzlik minął trzech rywali jak tyczki slalomowe. Janowski i Dudek - podobni, ale różni Warto wspomnieć o postawie dwóch pozostałych Polaków - Macieja Janowskiego i Patryka Dudka. W ich rezultatach widać podobieństwo, choć znajdowali się na pozostałych biegunach. Janowski jechał równo i bardzo dobrze, natomiast Dudek równo i bardzo słabo. Żużlowiec Betard Sparty Wrocław zaczął zawody od trzech zwycięstw i na półmetku prowadził w klasyfikacji zawodów. Później jakby coś się zacięło, bo w kolejnych czterech startach Janowski nie zdołał zwyciężyć - przyjeżdżał za każdym razem drugi. U Dudka przez całe zawody było po prostu słabo. Dwukrotnie przyjeżdżał do mety ostatni, dwukrotnie meldował się na finiszu na trzecim miejscu. Zaliczył jeden przebłysk, bo w wyścigu szesnastym zwyciężył w dobrym stylu, jednak to było za mało, żeby awansować choćby do półfinału. Zmarzlik i Janowski powalczą o złoto? Polscy kibice i tak mają jednak powody do radości. Na czele klasyfikacji generalnej znajduje się dwóch Polaków. Co ważne, zaprezentowali się obaj ze znakomitej strony i - przynajmniej na tę chwilę - zanosi się na polski bój o złoto IMŚ. Oczywiście pod warunkiem, że zarówno Janowski, jak i Zmarzlik, utrzymają mistrzowską formę do końca sezonu. Kolejny sprawdzian już za dwa tygodnie na Stadionie Narodowym w Warszawie. Wyniki Grand Prix Chorwacji: 1. Bartosz Zmarzlik 18 (3,1,2,3,3,3,3)2. Maciej Janowski 17 (3,3,3,2,2,2,2) 3. Mikkel Michelsen 14 (3,0,3,2,3,2,1) 4. Anders Thomsen 11 (t,1,2,3,2,3,0) ----- 5. Leon Madsen 12 (2,2,3,1,3,1) 6. Matej Zagar 10 (1,2,2,3,1,1) 7. Robert Lambert 7 (3,3,1,0,0,0) 8. Jason Doyle 7 (2,3,t,0,2,0) ----- 9. Fredrik Lindgren 6 (1,2,3,0,0) 10. Martin Vaculik 6 (0,1,1,1,3) 11. Daniel Bewley 6 (1,2,0,2,1)12. Patryk Dudek 5 (1,0,1,3,0) 13. Tai Woffinden 5 (0,3,0,1,1) 14. Jack Holder 5 (0,0,2,1,2) 15. Max Fricke 5 (2,0,0,2,1)16. Paweł Przedpełski 3 (2,1,w,0,w) 17. Nick Skorja 1 (0,1) 18. Dennis Fazekas 0 (0)