Jakub Miśkowiak w sezonie 2023 dostał od Tauron Włókniarza Częstochowa 900 tysięcy złotych za podpis i 10 tysięcy złotych za punkt. Stawka godna, ale w klubie zakładano, że Miśkowiak będzie jednym z lepszych zawodników na pozycji U24 w PGE Ekstralidze. Miśkowiak i jego team uznali, że trzeba im zmiany 22-latek źle jednak zaczął sezon. W miarę jego trwania poprawił się, zaczął jeździć odrobinę lepiej, ale finalnie rok 2023 nie był dla niego zbytnio udany. Team Miśkowiaka uznał, że potrzeba zmian, a ebut.pl Stal Gorzów kusiła już po sezonie 2022. Wrócono więc do rozmów i w miarę szybko doszło do porozumienia. Miśkowiak dał się przekonać tym, że w Gorzowie będzie mógł pracować pod okiem doświadczonego trenera Stanisława Chomskiego. Poza tym, niczym magnes, zadziałała łatka, jaką przyczepiono Stali, a mianowicie status klubu, gdzie zawodnicy się odradzają. Stal Gorzów wielu zawodników postawiła na nogi Coś w tym jest, bo przecież Tomasz Gollob po przenosinach do Stali został mistrzem świata. Z kolei Krzysztof Kasprzak po przejściu do Gorzowa zaliczył najlepszy sezon w karierze i został w 2014 wicemistrzem świata. Jeszcze kilku innych zawodników skorzystało na przenosinach do Gorzowa, więc Miśkowiak był na ten kierunek zdecydowany. Nie wiemy, ile finalnie Stal mu zapłaciła, ale także w Częstochowie słyszymy, iż jest możliwe, że dostał warunki gorsze niż te, które miał we Włókniarzu. Miśkowiak mógł się zgodzić na delikatną obniżkę z prostego powodu. W Częstochowie nie szło mu ostatnio, jak należy i mógł się obawiać, że jak tak dalej pójdzie, to jego kariera zacznie zmierzać w złym kierunku. W Gorzowie bardzo liczy na odrodzenie i duży krok do przodu. Włókniarzowi minęła złość na Miśkowiaka Włókniarz długo był zły na Miśkowiaka za to, że zdecydował się na rozstanie. Zawodnik przez lata był otoczony w Częstochowie troskliwą opieką. Nie brakowało mu nawet ptasiego mleka. W pierwszym sezonie podpisał umowę na 600 tysięcy złotych za podpis i 6 tysięcy za punkt. W kolejnych latach liczby rosły, dochodząc finalnie do 900 i 10 tysięcy. Finalnie działaczom Włókniarza złość minęła, a do pożegnania doszło w bardzo miłych okolicznościach. Działacze zrozumieli, że nie poszło o pieniądze, lecz o próbę ratowania kariery, która za chwilę mogła się znaleźć na poważnym wirażu.