Trwa zła passa sędziego Pawła Słupskiego. W lidze wprawił w osłupienie ekspertów, wykluczając Piotra Pawlickiego z powtórki 5. biegu meczu Betard Sparta Wrocław - Tauron Włókniarz Częstochowa. Szef sędziów Leszek Demski powiedział wprost, że w tamtej sytuacji powinien być wykluczony Kacper Woryna. To był pierwszy poważny błąd arbitra w tym sezonie PGE Ekstraligi. Omal nie wypaczył wyniku meczu, bo miał wpływ na postawę Pawlickiego w dalszej fazie spotkania. Sędzia Słupski przyćmił kolegę, a w Krośnie poprawił Sędzia Słupski tamtym wykluczeniem Pawlickiego przykrył błędne decyzje podejmowane w tej samej kolejce przez Artura Kuśmierza. Tamten drugi pomylił się bodaj sześć razy, ale to gafa Słupskiego była roztrząsana. Kolejny błąd sędziego mieliśmy w zakończonym skandalem meczu Cellfast Wilki Krosno - ebut.pl Stal Gorzów (26:28). Arbiter rozpoczął zawody, choć tor był niebezpieczny i z tego samego powodu je zakończył. To oczywiście da się od biedy wytłumaczyć. Gorzej, że sędzia nie podał powodu do protokołu. Jego zapis z tego spotkania kończy się na 9. biegach. Dalej nie ma już nic. Bronili go, ale regulamin mówi jasno Ekstraliga broniła Słupskiego, wyciągając paragrafy w stylu "sędzia może wszystko", ale w regulaminie jest szczegółowy zapis postępowania sędziego na wypadek niebezpiecznego toru. W Krośnie pan Słupski, zanim podjął decyzję o przerwaniu meczu, powinien był dać gospodarzom pół godziny na przygotowanie toru, a gdyby to nie dało rezultatu, to powinien był ogłosić walkower. Teraz mamy niestety kolejne potwierdzenie tego, że nasz sędzia nie jest w najlepszej formie. W Pradze dwa rady dał drugie życie Jasonowi Doyle’owi, choć aż się prosiło o to, żeby wykluczyć Australijczyka. - Chyba ma dobre ochraniacze. Nie boi się siadać na tyłek - żartował z Doyle’a, komentujący zawody Rafał Lewicki, bo Doyle dwa razy na pierwszym łuku wykorzystał zamieszanie i wyskoczył z motocykla. Zawodnicy tak robią (nie ma znaczenia, że prędkość, że niebezpiecznie, że to boli), co nie tak dawno przyznał w Eleven Grzegorz Walasek, żużlowiec i ekspert stacji. Doyle zagrał po cwaniacku, a sędzia dał się nabrać Doyle oczywiście usiadł na tyłku, bo w obu przypadkach widział, że traci szansę na zajęcie dobrego miejsca w biegu. A sędzia, zamiast ukarać Australijczyka, dał mu drugą szansę. I omal nie wciągnął go za uszy do półfinału. Doyle dzięki powtórkom zdobył 5 punktów. Do półfinału ostatecznie nie wszedł, bo kilku zawodników zdobyło po 8 punktów, a Robert Lambert miał jedną trójkę więcej od Doyle’a. Ktoś powie, że sędzia zachował się zgodnie z duchem fair-play. Zwłaszcza że to był pierwszy łuk. Jednak jeśli arbiter jest w stanie wskazać winnego, to powinien to zrobić. Także na pierwszym łuku. A już dawanie drugiej szansy za cwaniactwo nie jest najlepszym rozwiązaniem. Jakby Doyle po błędach Słupskiego wszedł do finału i wygrał zawody, to dopiero byłby numer.