Nie sposób uciec od refleksji, że dotąd rozdawaliśmy polskie paszporty lekką rączką i teraz za to płacimy. Ta uwaga wydaje się jak najbardziej na miejscu, kiedy zauważymy, że dwóch Rosjan mających polskie obywatelstwo za wszelką cenę chce jeździć z naszą licencją i w naszych barwach. To, że mają nasz paszport, daje im podstawy. - W kontekście tego, co dzieje się w Ukrainie cały temat wygląda koszmarnie - uważa Jacek Frątczak, żużlowy menedżer. Daliśmy Rosjanom polskie paszporty i teraz mamy problem Prawnicy Łaguty i Sajfutdinowa już powołują się na polską konstytucję, podnoszą argument o dyskryminacji i zwyczajnie nie zamierzają odpuszczać, a Marek Surmacz z PIS radzi im, żeby zwrócili się z problemem do MSZ i administracji. Problem w tym, że panowie Łaguta i Sajfutdinow, tak można wnosić z ich dotychczasowych wypowiedzi, wzięli obywatelstwo wyłącznie dla własnej wygody. Tomasz Suskiewicz, menedżer Sajfutdinowa, powiedział wprost, że "Emil nabył obywatelstwo". Z kolei Łaguta sam siebie nazwał dumnym ze swojego kraju Rosjaninem, który mimo polskiego paszportu nie rozważa nawet startów w naszym kraju. Z innego wywiadu z Łagutą wynika, że kalkuluje. Nie chce jazdy w Biało-Czerwonych barwach, bo co, jak kiedyś Rosja będzie płaciła żużlowcom więcej. A on nie chce zamykać sobie furtki. Ewidentnie obaj zapałali miłością do Polski i wyciągnęli z szuflady paszporty, bo tylko dzięki temu mogliby jeździć w lidze. Polski Związek Motorowy zawiesił starty wszystkich Rosjan w naszej lidze. Gdyby PZM się ugiął i wydał Rosjanom z polskim obywatelstwem licencję naszego kraju, to mielibyśmy duży moralny problem z oglądaniem Grand Prix. W razie wygranej Łaguty lub Sajfutdinowa grano by im nasz hymn. Nie byłoby innego wyjścia. Międzynarodowa Federacja też zawiesiła Rosjan, ale gdyby PZM wydał im licencje, to jeździliby jako Polacy. Rosjanie mają w szufladzie dwa paszporty na każdą okazję - Obecna sytuacja pokazuje, że musimy zmienić podejście do przyznawania obywatelstwa - uważa Frątczak. - W zasadzie do nabywania, bo za tym zawsze stał jakiś biznes. Od zawsze wiedzieliśmy, że zawodnikami nie kieruje miłość do Polski, ale nie było problemów, dopóki nie okazało się, że daliśmy obywatelstwo ludziom z kraju, gdzie 75 procent popiera Putina i zbrojną inwazję w Ukrainie. Rosjanie mieszkający w Berlinie i na Cyprze robią wiece poparcia dla Putina. Wojna wywróciła nasze myślenie o tych ludziach, teraz okazało się, jaki błąd popełniliśmy, dając im nasze paszporty. Koniecznie trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość. Ktoś chce obywatelstwa? Proszę bardzo. Tyle że od razu wybiera jeden kraj, a nie gra dwoma paszportami schowanymi w szufladzie. - Faktycznie powinniśmy być dawniej i teraz bardziej wstrzemięźliwi w rozdawaniu paszportów - komentuje Krzysztof Cegielski, były żużlowiec i ekspert. - Nie mam jednak wątpliwości, że nic się w tej materii nie zmieni, bo zawsze ktoś będzie miał interes. Mam kontakt ze środowiskiem koszykówki, gdzie praktycznie nie ma kraju, w którym nie byłoby grających zawodników i zawodniczek z Ameryki. Każdy ma kogoś ze Stanów. Cegielski nie wyobraża sobie sytuacji, w której polskie obywatelstwo Łaguty i Sajfutdinowa zaowocuje tym, że dostaną też nasze licencje i pojadą w lidze i w Grand Prix. - Jak widzę mordy w Ukranie, to nie mam wątpliwości, że tu powinna być odmowa. Mówimy jednak o moralności i moich odczuciach. Nie wiem natomiast, jak to wygląda od strony prawnej. Sami sobie zgotowaliśmy ten los, a prawnicy już piszą do prezydenta w sprawie Rosjan Nie byłoby jednak prawnych dylematów i całej tej dyskusji, gdybyśmy nie rozdawali paszportów jak towaru na bazarze. - Zawsze był jakiś polityk powiązany z klubem, który mógł to załatwić - mówi nam z rozbrajającą szczerością Frątczak, a Jacek Gumowski, spec od marketingu dodaje: - Nikt nie przewidział, że przyznanie obywatelstwa obróci się przeciwko nam. Gdy Rosjanie dostawali paszporty, ich kraj nie był w konflikcie światowym. Na szczęście mamy argumenty, by mimo posiadania przez Łagutę i Sajfutdinowa polskiego obywatalestwa nie wydać im naszej licencji i zamknąć temat. Czy faktycznie mamy argumenty? A może, jak powiedział Cegielski, mamy jedynie moralne odczucie, że przyznanie licencji na bazie paszportu byłoby złe? Prawnik Jerzy Synowiec już napisał list do prezydenta RP, w którym dowodzi, że nie wolno naszemu obywatelowi odmawiać praw. Kluby żywotnie zainteresowane startem Rosjan z pewnością wydeptują wszystkie możliwe ścieżki, by przekonać kogo trzeba, że to będzie złe. Już przecież nawet minister sportu Kamil Bortniczuk powiedział, że polskich Rosjan należy dopuścić jeśli potępią Putina. Problem z nimi, że oni potępiali, gdy jeszcze nie byli zawieszeni. Jak to się stało, to natychmiast zdjęli antywojenne wpisy. My im jednak daliśmy kiedyś polski paszport, którym oni teraz machają nam przed nosem. Zaczęło się od Bułgara i Anglika, a potem już poszło Żużlowe zabawy z obywatelstwem dla zawodników, to stara sprawa. Już w latach 90-tych polski paszport dostali Bułgar Georgi Petranov i Anglik Andy Smith. W 2002 roku przerobiliśmy na Polaka Norwega Runego Holtę. A wszystko po to, żeby obejść limit zawodników zagranicznych w klubie. W zasadzie za każdą przemianą obcokrajowca w Polaka stał jakiś biznes. - Kiedyś przynajmniej dawaliśmy obywatelstwo, bo chcieliśmy wzmocnić kadrę Polski, bo było to konieczne - zauważa Gumowski. - Teraz jednak jesteśmy dominatorem, nie potrzebujemy naturalizować obcokrajowców - dodaje. Mleko się jednak rozlało. Teraz wpadliśmy w pułapkę, którą sami na siebie kiedyś zastawiliśmy. Nie tylko w żużlu. Biliśmy brawo naszemu Nigeryjczykowi czy Brazylijczykowi, kiedy ci strzelali gole dla Polski, a teraz przygryzamy wargi i martwimy się, że jednak przyjdzie nam oglądać polskich Rosjan na podium Grand Prix, bo ktoś kiedyś dał im paszport. Głupio będzie wyglądało, jeśli w GP Warszawy 50 tysięcy widzów będzie śpiewało Mazurka Dąbrowskiego razem z Łagutą lub Sajfutdinowem.