3 sierpnia 2006 roku. Ósmy wyścig drugoligowego meczu KSŻ Krosno - GTŻ Grudziądz. Rafał Wilk reprezentant gospodarzy jedzie na przedostatniej pozycji. Wyprzedza tylko swojego kolegę z pary, Martina Vaculika. Niestety, na ostatnim wirażu wpada w koleinę, nie opanowuje motocykla i upada na tor. Jadący za nim Słowak nie ma czasu na reakcję i puszcza motocykl, który taranuje leżącego Polaka. Uraz kręgosłupa okazał się na tyle poważny, że stracił on władzę nad obiema swymi nogami. Rafał Wilk jest wzorem! Wilk nie obraził się jednak na sport. W środowisku nie tylko ludzi żużla jest dziś stawiany jako najlepszy przykład powstawania po porażkach i radzenia sobie z najgorszymi komplikacjami na życiowej ścieżce. Z żużlowego motocykla przesiadł się na napędzany siłą rąk rower do handbike’u. Dosiadając tej skomplikowanej maszynerii sięgnął po aż cztery medale paraolimpijskie. W Londynie zdobył złota w jeździe na czas i wyścigu ze startu wspólnego. 4 lata później, w Rio de Janeiro dołożył w tych dyscyplinach odpowiednio złoto i srebro. W Brazylii był zresztą chorążym naszej reprezentacji podczas ceremonii otwarcia. Jego niesamowite wyczyny dały mu w 2013 tytuł Najlepszego sportowca niepełnosprawnego w plebiscycie Przeglądu Sportowego przed 9 laty. Mistrz olimpijski znów zszokował wszystkich kibiców swoim oporem. We wtorek opublikował w swoich mediach społecznościowych krótki filmik, który z pewnością wzruszył niejedno ludzkie serce. Widać na nim jak Rafał Wilk wyposażony w kulę i specjalny egzoszkielet przechodzi na własnych nogach kilka metrów po podłodze rehabilitacyjnej kliniki. Na jego twarzy malują się: skupienie, determinacja, ale w oczach trudno nie zauważyć żarzących się ogników szczęścia. - Może tego nie widać, ale 171 cm w pionie jest - cieszy się były żużlowiec. Czytaj także: Trener Zmarzlika zdradza pewien sekret. Kibice będą w szoku