To wręcz nieprawdopodobne, by w XXI wieku, przy tak rozbudowanej medycynie oraz świetnych specjalistach nie zdiagnozować kontuzji pękniętych żeber. W żużlowym żargonie powiedzielibyśmy, że lekarscy "specjaliści" popełnili juniorski błąd. Janusz Kołodziej w wywiadzie dla Interii opowiedział o swojej kontuzji. Mateusz Wróblewski, INTERIA: Jak wygląda pana sytuacja zdrowotna? Na motocyklu wygląda pan, niczym Janusz Kołodziej sprzed kontuzji. Czy wszystkie dolegliwości zostały zażegnane? Janusz Kołodziej, Fogo Unia Leszno: - Cały czas chodzę na rehabilitację. Przy okazji nie chcę więcej zdradzać, ale pojawiła mi się jeszcze inna kontuzja, zupełnie nie wiem skąd. Na szczęście przy meczowym stresie potrafiłem ją zdusić tak, że nie przeszkadzała. Gorzej było w poniedziałek, ale od poniedziałku podkręciłem rehabilitację żeby ją zgasić. Ta kontuzja to wynikowa normalnej jazdy, bo przez żebra musiałem zmienić pewną rzecz w motocyklu, która okazała się za twarda i doszło do stłuczenia. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Dochodzę do siebie. Wróciła mi radość z jazdy i sama radość z jazdy to jedno, ale niezmiernie cieszy fakt, że koledzy wrócili, są obok w parku maszyn, dobrze jadą. To mega fajne uczucie. Badania nie wykazały jego kontuzji Jak to dokładnie było z pana kontuzją? Pierwsze diagnozy nie wykazały nic groźnego, stawił się pan nawet na IMP w Rzeszowie. Później była długa przerwa. O co tam naprawdę chodziło? Jak zatem doszliście do tego, co panu tak naprawdę dolega? Po tygodniu okazało się, że jest gorzej i nie mogłem już nic robić. Poszedłem do jednej pani w Lesznie na USG. Ona się bardzo dobrze zna na temacie. Powiedziała mi, że wątroba i worek żółciowy nie wyglądają źle. Zapytała mnie, czy nie bolą mnie żebra, no więc odpowiedziałem, że bolą, ale przecież nie będę mówił, że mnie wszystko boli. Na co ona odparła, że mam pęknięte żebro. Co było dalej? Zapytałem, czy na pewno się na tym zna - oczywiście w żartach. Ona, że tak i mam pęknięte żebro, że to widać. Aż nie mogłem w to uwierzyć. Pomyślałem, że jak to jest możliwe, skoro wcześniejsze badania tego nie wykazały. Miałem prześwietlenia, oglądali mnie specjaliści. Kiedy wyszedłem od niej z gabinetu i zobaczyłem kartkę wypisu, to w opisie były dwa pęknięte żebra wpisane. Wróciłem do niej i zapytałem, czy mam jedno żebro pęknięte, czy dwa. Ona odparła, że tak, jak w opisie - dwa żebra. To może poprzez ćwiczenia rehabilitacyjne złamał pan żebra? Nie, nie, nie. Nigdzie nie miałem uderzeń, niczego takiego. Przygotowałem się mentalnie na ten ból. Jak musiałbym coś zrobić w domu żeby sobie połamać żebra? Najgorsze jest to, że prosiłem później o dodatkową analizę tego zdjęcia, powtórne jego sprawdzenie. Jak już wyszło, że mam pęknięte żebra, to już nikt nie chciał się tego podjąć.