Michelsen po upadku nadal nie czuje się w pełni sprawny. I w pełni sprawny też nie jest, co pokazał zresztą ostatni mecz ligowy w Gorzowie. Duńczyk stwierdził, że nie ma sensu się męczyć i po prostu wróci, kiedy będzie czuł się na siłach. Jest potrzebny Motorowi, jak nigdy wcześniej. Jego punkty są konieczne do odrobienia sporych mimo wszystko strat z Gorzowa. Zawodnik zrezygnował więc ze startu w Malilli. Na medal i tak szans nie ma już żadnych. Co prawda bije się wciąż o utrzymanie w cyklu, ale jak ma to robić, skoro nie jest w stanie dać z siebie stu procent. W Szwecji za Michelsena pojedzie Jakub Miśkowiak, aktualny mistrz świata juniorów. Będzie to dla niego pierwszy start z pełnoprawnym numerem. Do tej pory był tylko rezerwą toru. Na co dzień sobie z nimi radzi Często start juniora w tego typu zawodach traktowany jest jako okazja do zdobycia doświadczenia i pokazania się w gronie najlepszych żużlowców świata. W przypadku Miśkowiaka jednak wcale nie trzeba czynić tak minimalnych planów. To zawodnik, który od dłuższego czasu w PGE Ekstralidze pokonuje uczestników GP i wielokrotnie robi to na ich domowych torach. Niedawno na przykład przywiózł za sobą Bartosza Zmarzlika w Gorzowie. Występ Miśkowiaka da również odpowiedź na pytanie, czy zasadny jest pomysł części środowiska dotyczący mistrza świata juniorów. Niektórzy uważają, że ten zawodnik powinien z automatu wchodzić do GP w kolejnym sezonie. Zapewne jednak nie w każdym przypadku żużlowiec byłby na to gotowy. Miśkowiak może i tak, ale czy już będący blisko złota w tym roku Mateusz Cierniak również? To mocno dyskusyjna kwestia. Czytaj też: Znów tego dokonał. To będzie przyszły mistrz świata?