Kamil Hynek, Interia: Status pana rosyjskiego podopiecznego jest jasny. W wyniku bestialskiego najazdu Putina na Ukrainę Siergiej Łogaczow drugi sezon z rzędu będzie wykluczony z jazdy w lidze polskiej. Marek Furch, menedżer Siergieja Łogaczowa: No i m.in. dlatego Siergiej nie wybiera się na razie do naszego kraju. Inna sprawa, że przekroczenie polskiej granicy przez obywateli podchodzących z Rosji bez odpowiedniej dokumentacji jest obecnie raczej niemożliwe. Jeszcze parę miesięcy temu, zaraz po wybuchu wojny na Ukrainie i zawieszeniu wszystkich Rosjan, do Siergieja pomocną dłoń wyciągnął prezes ROW-u Rybnik - Krzysztof Mrozek, czyli klubu, w którym Łogaczow miał jeździć w sezonie 2022. Chłopak dostał pracę mechanika i wspierał w parku maszyn juniorów. Teraz nie było podobnego pomysłu? - Nawet gdyby klub wyraził dalszą chęć współpracy, nie było opcji, żeby przylecieć do Polski. Ten temat jest nie przeskoczenia ze względów formalnych. Łogaczowowi skończyła w zeszłym roku wiza, a to tworzy jeszcze większe zasieki proceduralne. Opiekuje się Rosjaninem: Nie każdy jest złym człowiekiem Słuch po was trochę zaginął, wasze media społecznościowe zapadły w dłuższy sen. To celowy zabieg? - Uznaliśmy, że skoro Siergiej jest zbanowany, to nie będziemy się przesadnie mocno angażować medialnie i zamrozimy nasze sociale na czas bliżej nieokreślony. Nie chcecie drażnić społeczeństwa, które na hasła Rosja i Rosjanie reaguje alergicznie? - Wszyscy są wrzucani do jednego worka i to jest niesprawiedliwe. Bo nie każdy Rosjanin jest złym człowiekiem, ale każdy z miejsca staje się wrogiem publicznym. Nie moją intencją jest bronienie kogokolwiek i udzielanie na siłę rozgrzeszeń, lecz chyba zgodzimy się, że nasze społeczeństwo jest specyficzne. Nie toleruje stanów pośrednich. Albo kogoś tniemy równo z trawą i krzyżujemy, albo kochamy na zabój. I to jest też trochę odpowiedź na to, czemu wylogowaliśmy się z Facebooka i innych komunikatorów. Krecią robotę zrobił żużlowcom Grigorij Łaguta, parę faux pas popełnił również jego brat - Artiom. Oni naważyli piwa i teraz reszta rosyjskich zawodników musi go mimowolnie wypić. - To delikatny temat, co nie powiemy, będzie źle. Rozumiem. Boicie się, że każde zdanie może być użyte przeciwko wam. Rozpętałby się kocioł w komentarzach i nie nadążalibyście z kasowaniem niepochlebnych opinii. - Nawet gdybyśmy nie wiadomo jak ważyli słowa, wystarczy wyrwać coś z kontekstu i bigos gotowy. Siergiej nie jest zbyt wylewnym facetem, woli nie szargać sobie nerwów, a potem czytać, że jest taki i owaki. To nie jest też tak, że nie zabieramy głosu, bo akurat trwa konflikt zbrojny za naszą wschodnią granicą. Braliśmy udział w wielu akcjach charytatywnych, pomagaliśmy potrzebującym, ale nie afiszowaliśmy się z tym. Im ciszej jedziesz, tym dalej zajedziesz. Starszy z braci Łagutów przemówił językiem Kremla, opowiadał takie bzdury, że odszedł od niego polski mechanik - Dariusz Sajdak. Pan od Siergieja się nie odwrócił. - Ani przez sekundę nie przeszło mi to przez myśl. Wiem, z kim się zadaję i jakim Siergiej jest człowiekiem. Mamy ze sobą regularny kontakt telefoniczny, a nie jest on łatwy przez różnice w strefach czasowych. W ciągu dnia jestem bardzo zajęty, prowadzę własny biznes i kiedy wpadam do domu, tu u Siergieja zapada noc. Doświadczyliście hejtu? - Nie. Nawet w gorącym okresie, kiedy to wszystko było świeże, udało się uniknąć personalnych ataków. Jak Siergiej zniósł psychicznie informację o wyrzuceniu Rosjan z ligi polskiej? - Najgorzej było na samym początku. Trzeba było to sobie poukładać, jakoś przetrawić. Teraz jest już w miarę okej, Łogaczow pogodził się ze swoim położeniem. Menedżer o polskiej żonie dla Łogaczowa Dwa lata bez regularnej jazdy w lidze polskiej traktujecie jak przymusową karencję? - Tłumaczymy sobie, że te dwa lata, to nie wyrok. On wierzy z całego serca, że sytuacja wkrótce się unormuje i znów będzie mógł stanąć pod taśmą w meczu na naszej ziemi. Zawodnicy wracają, jak gdyby nigdy nic po kilkuletnich wpadkach dopingowych i ta pauza jeszcze ich wzmacnia. Siergiej ma ten plus, że jest stosunkowo młody i nie straci kontaktu z motocyklem. Jeśli znajdziemy dziurę w terminarzu, spróbujemy jeszcze wpleść między ligę rosyjską zawody motocrossowe. Niedawno, niemal rok po wejściu Rosjan na teren Ukrainy, polski paszport otrzymał Wadim Tarasienko. Wy nie poszliście tą drogą, chociaż Siergiej świetnie porozumiewa się w naszym języku? - Były rozpoczęte formalności związane z ubieganiem się o kartę stałego pobytu. Niestety z wiadomych powodów zostały one wstrzymane. Metoda na polską żonę jest dość popularna w żużlowych kręgach. Może trzeba było użyć tego sposobu. - Sztuczne śluby, próby załatwienia partnerki na parę godzin, aby przyspieszyć nadanie obywatelstwa, to wyższy poziom abstrakcji, który nie mieści mi się w głowie. Z Siergiejem jest ten w cudzysłowie problem, że on jest zafiksowany na punkcie speedwaya, a jedyna dziewczyna poza którą nie widzi świata stoi w garażu na dwóch kołach i nazywa się motocykl żużlowy. Wyjścia na miasto, jakaś rozrywka? - Wolne żarty. Jego dzień od zawsze był przeładowany i skrzętnie zaplanowany. Wcześnie rano przebieżka, potem rower, spotkanie z trenerem personalnym i tak do wieczora. Do tego dochodzi ścisła dieta. Priorytety są grubo wyznaczone, Siergiej trzyma się ich rękami i nogami. Zakładanie rodziny nie znalazłoby się teraz nawet na liście artykułów pierwszej potrzeby. Będzie jego "uchem prezesa" w Polsce Rosyjscy zawodnicy, którzy nie mają statusu gwiazd grożą, że jak tak dalej pójdzie, aby utrzymać siebie i rodziny, będą zmuszeni do zakończenia karier i pójścia do normalnej pracy. Jak to wygląda z Łogaczowem? - Tutaj nie było żadnych dylematów. Dla Siergieja żużel jest całym życiem. Rezygnacja z jego uprawiania nie wchodziła w rachubę. Bardziej skupialiśmy się na tym, aby utrzymać sprzęt na takim samym wysokim poziomie jak w Polsce. Będę starał się być na miejscu czymś w rodzaju ucha Siergieja, żeby być na bieżąco z nowinkami. Może ten rozwój i brak kontaktu z czołówką światową lekko nas wyhamuje, ale tragedii też nie zakładam. Czym zajmował się Siergiej w przerwie zimowej? - Harmonogram często się powtarzał. Siergiej wracał po zakończeniu rozgrywek w Polsce do ojczyzny, rezerwował sobie krótkie wakacje, ładował baterie, odwiedzał rodziców na drugim końcu świata i od nowa wpadał w kierat. Teraz miał tego luzu więcej, na czym skorzystał ojciec, któremu pomagał w firmie. Liga rosyjska będzie dla Łogaczowa jedynym źródłem dochodu? - Inne opcje są pozamykane, rozgrywki międzynarodowe też odbędą się bez zawodników rosyjskich, dlatego wielu z nich siedzi na miejscu, bo gdzie indziej mogliby co najwyżej pogapić się w ścianę. Są wstępne pomysły, aby poza kadłubową ligą zorganizować jakieś dodatkowe turnieje. Chodzi o to, że jak już Rosjanie mają kisić się we własnym sosie, to niech nie umrą tam chociaż z nudów. Żużel nie jest w tym kraju sportem medialnym, ludzie nawet nie za bardzo wiedzą o jego istnieniu, nie wspominając o transmisjach telewizyjnych. Siergiej będzie zawodnikiem Mega Łady Togliatti. - Odszedł z Wostoku. To było i dla mnie sporym zaskoczeniem. We Władywostoku mieszka, wszystko miał podane na tacy, a jednak postanowił coś zmienić. Nie maczałem palców przy tym transferze, to była jego decyzja. Dostał lepsze warunki finansowe i wyfrunął.