Polski klub wpadł w turbulencje finansowe. Zawodnicy upominali się o pieniądze
OK Kolejarz Opole praktycznie co roku ma problem z uzyskaniem licencji na starty w pierwszym terminie. Wszystko z powodu zaległości finansowych. Klub buduje wirtualny budżet, a następnie ma problem ze spłaceniem zawodników. Tak było również teraz, kiedy zalegali 50 tysięcy złotych kilku gwiazdom za udział w Złotym Kasku. - Powinni pójść po rozum do głowy - tłumaczył Interii rok temu poseł Janusz Kowalski. Nieoczekiwanie na kilka miesięcy przed rozpoczęciem rozgrywek ligowych Grzegorz Walasek dostał wolną rękę w szukaniu nowego klubu. - Troska o klubowe finanse jest nadrzędna. To jedyny powód - wyjaśnia prezes Zygmunt Dziemba. W tej chwili walka o awans zeszła zupełnie na drugi plan.

Jakież było zdziwienie działaczy z Opola, kiedy 10 grudnia Polski Związek Motorowy wydał komunikat o odmowie przyznania im licencji. - Chodzi o uzyskanie zaświadczenia z ZUS-u oraz przekierowanie pieniędzy pomiędzy rachunkami klubowymi. Wszystkie długi wymagane do licencji zostały spłacone - powiedział nam wówczas Grzegorz Grabalski. Wkrótce okazało się, że wcale tak różowo nie było.
Klub miał długi wobec kilku zawodników
OK Kolejarz miał zalegać około 50 tysięcy złotych Szymonowi Woźniakowi, Przemysławowi Pawlickiemu, Kacprowi Worynie i Wiktorowi Przyjemskiemu. Chodziło o rozliczenie się z polskimi zawodnikami za start w Złotym Kasku. Dopóki tego nie zrobili, nie było mowy o możliwości startu w Krajowej Lidze Żużlowej.
W międzyczasie milczenie przerwał ich były żużlowiec, Tomasz Orwat. 25-latek czekał wciąż na przelew w wysokości 3 tysięcy złotych. - Pieniędzy z OK Kolejarza Opole dalej nie otrzymałem. Brak przyznanej licencji jest kolejnym potwierdzeniem jak "profesjonalnie" działa prezes. Mam nadzieję, że PZM przyjrzy się, jak podłe działania są procedowane przez zarząd klubu - mówił 11 grudnia Interii. W podobnej sytuacji byli też Emil Breum oraz Kevin Juhl Pedersen.
Prezes tłumaczy nagłą zmianę kontraktu legendy
Finalnie PZM przyznał im licencję na starty w rozgrywkach ligowych, lecz nie był to koniec problemów. Działacze przeszacowali swoje możliwości finansowe, więc postanowiono zmienić Grzegorzowi Walaskowi zwykłą umowę na kontrakt warszawski, czyli bez gwarancji startów. 48-latek dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu.
Troska o klubowe finanse jest w tym wszystkim nadrzędna i to absolutnie jedyny powód. To wyłącznie nasza przemyślana i podjęta na chłodno decyzja. Musieliśmy podjąć męską i trudną decyzję ze względu na mniejszą dotację jaką dostaliśmy od miasta
Opolanie otrzymali z miasta 500 tysięcy złotych, czyli o 100 tysięcy więcej, niż poprzednio. Kibice błyskawicznie wpadli w szał, wskazując palcem, że piłkarska Odra dostanie 2 miliony więcej. Nie byli w stanie pojąć aż tak dużych dysproporcji. Być może Kolejarz wierzył, że otrzyma jeszcze wyższą kwotę.
Poseł wskazał jasno, mogli liczyć na pieniądze z SSP
Prawa jest taka, iż w obecnej sytuacji walka o awans zeszła praktycznie na drugi plan. W tej chwili sufitem drużyny wydaje się być półfinał. Do niedawna klub co roku był wymieniany w gronie faworytów do wygrania ligi, lecz nigdy im się to nie udawało. W pewnym momencie poprosili nawet posła Janusza Kowalskiego o pomoc.
- Największym problemem jest brak strategii, brak profesjonalnego zarządzania, co jest bardzo łatwe do udowodnienia. Jeżeli Kolejarz jest w tym samym miejscu od próby odbudowy, którą jako wiceprezydent Opola odpowiedzialny za sport zainicjowałem w 2015 roku, no to o czym my rozmawiamy - tłumaczył nam w ubiegłym roku.
Klub z Opola miał szansę na współpracę z PKP Intercity Remtrak, jak i na dodatkowe środki z miasta, lecz musiał stać się spółką i mieć transparentne finanse. W zasadzie jest to wymóg Speedway Ekstraligi, która odpowiada teraz za dwie najwyższe klasy rozgrywkowe. W najniższej klasie rozgrywkowej nadal wystarczy być tylko stowarzyszeniem.


