Do końca stycznia kibice Kolejarza Rawicz mogą mieć nadzieję na to, że klub jednak przystąpi do rozgrywek Krajowej Ligi Żużlowej. PZM dłużej czekać nie będzie, bo akurat w tym przypadku to zwyczajnie nie ma sensu. On jest jedyną nadzieją dla Kolejarza Od jakiegoś czasu wiadomo, że jedyną nadzieją dla Kolejarza jest wyciągnięta ręką Piotra Rusieckiego, prezesa Fogo Unii Leszno. Ten proponuje wyłożenie połowy kasy do budżetu i stworzenie czegoś na kształt rezerw Unii. Młodzież dowodzona przez doświadczonego Damiana Balińskiego miałaby zbierać doświadczenia. Unia już raz to przerabiała (zanim Sławomir K. uparł się, że zrobi w Rawiczu samodzielny zespół) i nieźle na tym wyszła. W Kolejarzu rozwinął się talent Damiana Ratajczaka. Rozwiązanie Rusieckiego ma swoje minusy, ale innego nie ma. I wydawać by się mogło, że Rawicz powinien to kupić. Dołożyć 350-400 tysięcy i pojechać. Miasto chce dać niecałe 100, a przecież dołożenie pozostałych pieniędzy przez lokalny biznes nie powinno być problemem. A jednak temat idzie opornie i dziś ma raptem kilka procent szans powodzenia. Taki Kolejarz oznacza większe wydatki Żeby było ciekawiej, to dodajmy, że inne ośrodki KLŻ nie patrzą na ten projekt z uznaniem. Raczej woleliby, żeby sprawa upadła i nie miała dalszego ciągu. O co chodzi? O pieniądze. Część klubów nie chce Kolejarza w formule rezerw, bo to będzie oznaczało zwiększone wydatki dla nich. W żużlu płaci się premie za punkty. Kolejarz złożony z młodych zawodników będzie dla najlepszych nie lada wyzwaniem. W tym sensie, że te kluby będą musiały bronić się rękami i nogami przed przekroczeniem bariery 60 punktów. Każdy pogrom rywala robi wrażenie, ale w żużlu oznacza on też konieczność wypłacenia ogromnych pieniędzy, a tego kluby starają się unikać. Niestety przy takim Kolejarzu jest wielce prawdopodobne, że rachunek za wygrane z tym zespołem będzie słony. Według pomysłu prezesa Unii Kolejarz miałby jechać za około 800 tysięcy złotych rocznie. Kiedyś, kilka lat temu, to byłoby dużo. Teraz budżety klubów KLŻ oscylują wokół 2 milionów. To w zasadzie jest to dolna granica. Od jednego z działaczy słyszymy, że za mniej nie ma sensu robić żużla. Dlatego, o ile wszyscy w KLŻ czekają na Speedway Kraków (tam budżet ma przekroczyć 2 miliony), o tyle w przypadku Kolejarza liczą raczej na potknięcie. Bo Kolejarz zbudowany za mniej niż milion złotych będzie dla nich utrapieniem. Będzie oznaczał słone rachunki dla nich samych.