Kilka lat temu Jan Kvech był sprowadzany do NovyHotel Falubazu Zielona Góra jako wielki talent. Minęło jednak sporo czasu, a Czech zawiódł zarówno kibiców, jak i działaczy. W Zielonej Górze cieszą się, że udało im się pozbyć Kvecha. Zachowywał się nieprofesjonalnie W środowisku Kvechowi przylgnęła łatka zawodnika mało profesjonalnego. Co z tego, że ma talent, skoro organizacja jego teamu pozostawia wiele do życzenia? Zawodnik nie potrafił dopasować się do nawierzchni. Potrafił rozegrać świetny bieg, by w kolejnym przyjechać ostatni, tracąc dużo do rywali. Mówi się, że menedżer Piotr Protasiewicz miał już dość jego zachowania. W połowie sezonu postawił na Michała Curzytka, jednak ten w pierwszym biegu na toruńskiej Motoarenie doznał kontuzji, co oznaczało, że Kvech musiał kontynuować jazdę. Odmówił jazdy na torze Miarka przebrała się w pierwszym meczu rundy play-off, w którym Falubaz jechał z Orlen Oil Motorem Lublin. Po jednym z biegów Protasiewicz zapytał Kvecha, czy chce jechać, jednak ten odpowiedział zniechęcająco, co można było odebrać jako odmowę jazdy. To tak zdenerwowało Protasiewicza, że Kvech nie wystąpił już rewanżowym spotkaniu w Lublinie. Zastąpił go Michał Curzytek, który wrócił po kontuzji. Ściągają problem na głowę - Jeśli młody zawodnik już na początku swojej kariery pokazuje trudny charakter, tak jak to ma miejsce w przypadku Kvecha, to można się spodziewać, że z czasem jego postawa będzie się tylko pogłębiać. Jego zachowanie podczas ostatniego meczu w barwach Falubazu, kiedy wręcz odmówił jazdy, pokazuje, do czego jest zdolny. Im starszy będzie, tym więcej problemów będzie sprawiać - ocenia Krzystyniak. Na pozycji U24 Falubaz postawi na Michała Curzytka, który słynie z pracowitości, w przeciwieństwie do Kvecha. To imponuje dyrektorowi sportowemu Falubazu. - Nie sądzę, żeby w Toruniu odnalazł właściwą ścieżkę. Nie będą mieć z niego pożytku. On dopiero pokaże swój trudny charakter. Apator ściągnął sobie kłopot na głowę. Falubaz podjął bardzo dobrą decyzję, pozbywając się go. Menedżer Protasiewicz doskonale wiedział, co robi - kończy legenda polskiego żużla.