- Duża zasługa Nickiego Pedersena w tym, że GKM Grudziądz jeszcze jeździ w Ekstralidze - mówił w serialu "Nicki Pedersen. Ostatni Gladiator" Janusz Ślączka, były już menedżer GKM-u Grudziądz. Pomimo dużych zasług dla grudziądzkiego zespołu, prezes Marcin Murwaski nie byłzainteresowany przedłużeniem współpracy z Pedersenem. Włodarze grudziądzkiego zespołu nie skusili się nawet na obniżkę wynagrodzenia przez duńskiego mistrza. Pedersen gotów był startować w PGE Ekstralidze za 700 tysięcy złotych za podpis pod kontraktem i 7 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt. Mecze wyjazdowe były głównym czynnikiem zakończenia współpracy Jak się okazuje, głównym czynnikiem zakończenia współpracy były mecze wyjazdowe, które pod koniec sezonu nie wychodziły duńskiemu mistrzowi. Pedersen największy blamaż zaliczył w Lesznie, gdzie zanotował trzy udawane defekty. - Głównie mecze wyjazdowe zadecydowały, że Nickiego Pedersena nie będzie w GKM-ie Grudziądz. Za chwilę będzie miał 47 lat. Na pewno będzie super przygotowany. Jest duży znak zapytania, czy nadal będzie jeździł u siebie dobrze, a na wyjazdach nie, czy u siebie nie będzie jeździł. To jest kwestia tego, że z wiekiem zawodnika do prezesów przychodzą zawirowania czy na pewno warto stawiać na tego zawodnika, czy lepszy będzie słabszy, ale młodszy - powiedział w serialu "Nicki Pedersen. Ostatni Gladiator" Robert Kościecha. Włodarze klubu przeciągali Nickiego Pedersena, z kolei Duńczyk na każdym kroku powtarzał, że ma oferty z innych klubów, by zmotywować potencjalnych pracodawców do szybkiego podjęcia rozmów. Ostatecznie Pedersen wylądował w Texon Stali Rzeszów.