Kilka dni temu portal WP SF poinformował, że władze Apatora Toruń podjęły decyzję, iż nie będą teraz rozmawiać o nowym kontrakcie z Patrykiem Dudkiem. Klub ma 2-letnie umowy z Emilem Sajfutdinowem i Robertem Lambertem, ale Dudka na razie odpuszcza. Zła passa może opuścić Dudka Polak ma za sobą przeciętny sezon, pełen wzlotów i upadków. Zdarzały mu się przebłyski geniuszu, ale były one zdecydowanie rzadkie. W tym roku jest jednak szansa na przełamanie. Powinna zaprocentować trwająca od kilku miesięcy współpraca z mechanikiem Dariuszem Sajdakiem i nowa polityka dotycząca tunerów. Każda kolejna decyzja Apatora dotycząca Dudka jest gorsza od poprzedniej. Mieliśmy już próbę wywarcia nacisku na zawodnika, by zwolnił ze swojego teamu Sajdaka, z którym toruńskim działaczom jest nie po drodze. Potem było jeszcze sondowanie możliwości obniżenia obowiązującego kontraktu. Ta najnowsza decyzja o czasowej rezygnacji z rozmów może już jednak oznaczać utratę zawodnika. W żużlu, to zawodnicy dyktują warunki W żużlu i tu nie ma się co czarować, dalej mamy rynek zawodników. Gdyby tych topowych żużlowców było na pęczki, to każdy klub mógłby sobie czekać, bo przy dużej liczbie zawodników, to działacze dyktowaliby warunki. Tak jednak nie jest, więc czekanie, to zła wiadomość dla klubu i jego kibiców, a nie dla żużlowca. Dudek już za moment nie będzie się mógł opędzić od ofert. O jego powrocie marzy Enea Falubaz Zielona Góra, a niewykluczone, że Platinum Motor Lublin też wpisze go na swoją listę życzeń. Już raz na niej był i naprawdę niewiele brakowało, by podpisał kontrakt. Apator nie pierwszy raz robi coś mocno kontrowersyjnego. Działacze w klubie zachowują się tak, jakby kompletnie nie czuli żużlowego rynku. Na dokładkę takie ruchy mogą oznaczać nie tylko stratę Dudka, ale i brak wartościowych wzmocnień. Zawodnicy rozmawiają między sobą i wymieniają się uwagami na temat poszczególnych klubów. Apator raczej nie zbiera teraz plusów.