Ostatni raz w latach 2006-10 widzieliśmy zagranicznego juniora w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wielu z tych zawodników jeździ do dzisiaj jak m.in Nicolai Klindt, Emil Sajfutdinow czy Chris Holder. To pokazuje, że ta instytucja miała sens, wychowując sporo dobrych zawodników. Powrót zagranicznego juniora Od kilku lat jest zagorzała dyskusja nt. powrotu zagranicznego juniora. Pomysł ma grono zwolenników, ale są także i przeciwnicy. Więcej jednak jest tych pierwszych, którzy argumentują, że zwiększy się poziom sportowy w PGE Ekstralidze, a kto z Polaków jest dobry, to i tak utrzyma się w najlepszej lidze świata. - Gdyby to zależało ode mnie, to zostawiłbym jeszcze ten regulamin w kontekście szkolenia juniorów polskich na co najmniej 2-3 lata. Po 10 latach można byłoby ocenić skutki, zobaczyć jak to wygląda i dopiero wtedy ewentualnie wprowadzić zagranicznego juniora - mówił Zbigniew Fiałkowski jakiś czas temu w rozmowie z Interią Sport. Toruń będzie miał kłopoty? W środowisku słyszymy, że drużyna z Torunia będzie chciała postawić na swoich wychowanków. To postawa, której można bić brawo, bo mało klubów stawia na chłopaków z własnych ośrodków, ale jednocześnie wydaje się, że to błąd, bo w PGE Ekstralidze liczą się przede wszystkim wyniki. Obecnie drużyna toruńska ma drugą najgorszą parę juniorską w lidze. Tylko Innpro ROW Rybnik dysponuje gorszymi młodzieżowcami. Jeśli to się nie zmieni, to ciężko będzie im walczyć o medale, a co dopiero o najważniejszym trofeum, czyli mistrzostwie kraju.