- Czasem po upadku siedzę w parku maszyn i nie wiem, gdzie jestem. Zdarzają się też jednak takie upadki, które mnie mobilizowały - mówi Kacper Tkocz o tych najbardziej bolesnych momentach kariery, a leżał na torze nie raz. To pewna norma u początkujących. Sztuką jest umieć sobie z tym radzić. Tkocz wspomina pierwszy mecz. Tak to wyglądało - Najgorszy jest pierwszy trening po takim upadku. W zasadzie nawet niecały trening, ile pierwsze okrążenie. Z każdym przejechanym metrem pewność jednak wraca - przyznaje Tkocz, któremu ból pomogły pokonać rozmowy z psychologiem. - Razem z Pawłem Trześniewskim mieliśmy konsultacje z panią psycholog, które bardzo mi pomogły. Ja już zakończyłem współpracę. Na razie tego nie potrzebuję. Zyskałem jednak świadomość, wiem, co się dzieje, mam inne podejście w głowie. Tkocz mówi, że dwa lata jazdy wiele go nauczyły. - Postęp oceniam na sto procent. Mój pierwszy mecz w życiu, to nie była jazda na żużlu. To było kręcenie się na motorze w kółko. Teraz czuję, że coś zaczyna się dziać, a ja mam tok myślenia żużlowca, który jedzie o coś więcej niż utrzymanie się w siodełku. Staram się mieć jakiś plan na bieg. "Stanę na rzęsach, żeby być od niego lepszym" W tym roku zaskoczył, wygrywając w Zielonej Górze z Przemysławem Pawlickim. W poprzednim sezonie miał wystrzałowy mecz z Polonią Bydgoszcz. Kibice ROW-u go za to uwielbiają. Chciałby jednak czegoś więcej. - Dwa lata już jeżdżę i chciałbym, żeby te doświadczenia przekładały się na więcej niż jedną dobrą akcję w biegu z Przemysławem Pawlickim - przyznaje. Już szykuje się na kolejny sezon i absolutnie nie przeszkadza mu to, że ROW chce pozyskać juniora Fogo Unii Leszno, co zwiększy konkurencję o miejsce w składzie. - Jakby ten junior przyszedł, to byłaby wielka konkurencja dla mnie. I stanąłbym na rzęsach, żeby być od niego lepszym, żeby zasłużyć na miejsce w składzie. Każdy z juniorów ROW-u o zrobi. Ten nowy junior, to będzie dla nas wielka mobilizacja - zauważa Tkocz. Prezes ROW-u często podkreśla, że Tkocz ma dobry charakter do żużla. W trakcie sezonu junior wygrał zresztą specjalny test na męstwo dla juniorów. Na czym on polegał? - Jedna osoba trzymała nas z tyłu za nogi, a my musieliśmy, odbijając się na rękach, wejść jak najwyżej po stopniach na trybunie stadionu. To było bardzo ciężkie zadanie, brali w nim udział wszyscy juniorzy. Wygrałem, ale nie doszedłem do końca, a jedynie do połowy - kończy 18-latek.