To był udany weekend dla Ryszarda Kowalskiego. Polski inżynier uchodzący za najlepszego tunera na świecie znów okazał się zwycięski. To za sprawą Bartosza Zmarzlika, który w imponującym stylu wygrał rundę Grand Prix Polski w Gorzowie Wielkopolskim. Polski tuner ma się ciągle dobrze Jeszcze w maju mówiło się o problemach Ryszarda Kowalskiego. Wolny jak na siebie był Bartosz Zmarzlik, a kilku zawodników ze stajni polskiego mechanika zdecydowało się szukać wsparcia u innych tunerów. Kryzys okazał się jednak chwilowy, bo inżynier znów jest na topie. To efekt doskonałej jazdy Zmarzlika, który w sobotę czarował w Gorzowie. Lider klasyfikacji cyklu mówił nawet, że czuje się tak świetnie, że szybki byłby na każdy swoim silniku. Ekspert Krzysztof Cegielski pokusił się nawet o stwierdzenie, że zawodnik Motoru Lublin jest w najwyższej formie w swojej karierze. To jednak nie koniec dobrych informacji dla Kowalskiego, który ma szansę kolejny rok z rzędu doprowadzić swojego zawodnika do tytułu mistrza świata. W Gorzowie dobrze radzili sobie także pozostali jego klienci. Szósty był Jack Holder, a siódmy Maciej Janowski. Poprawę widać było przede wszystkim u tego drugiego, który przełamał się i wreszcie awansował do półfinału. Jeszcze lepiej sytuacja wygląda w klasyfikacji generalnej, gdzie pierwsze dwa miejsca zajmują Zmarzlik i Holder. Nie dawali mu szans, musiał uczyć się chodzić. "Cud" i wielki powrót Konkurencja nie śpi i rozpycha się łokciami Ryszard Kowalski ciągle musi zachować jednak czujność. Co raz szybszy jest Leon Madsen, który uparcie korzysta z silników przygotowywanych przez Briana Kargera. Początkowo wydawała się, że ta współpraca nie może dać Duńczykowi sukcesów, ale gołym okiem widać, że jego motocykle chcą jechać. Poza Zmarzlikiem i Madsenem w finale Grand Prix w Gorzowie zameldowało się dwóch klientów Berta Van Essena, czyli Fredrik Lindgren i Jason Doyle. Obaj są ciągle w grze o tegoroczne medale mistrzostw świata. Mocne słowa włodarza Apatora! Mówi o problemach