Piotr Pawlicki wciąż nie znalazł złotej recepty na powrót do dawnej formy. Ostatni w pełni udany sezon miał miejsce 5 lat temu. Nie pomaga mu też rotacja mechaników. Niedawno stracił fachowca Łukasza Jankowskiego, który stwierdził, że znajdzie spokój, prowadząc karierę 16-letniego Kacpra Manii. Pawlicki wezwał ojca do pomocy, "chcę, żeby w końcu coś znalazł" Pawlicki od dwóch lat korzysta głównie z silników Ashleya Hollowaya. Choć na sprzęcie od Brytyjczyka zawodnicy notują świetne wyniki, to 30-latek się męczy i działa na zasadzie "wyda lub nie wyda". Jednego dnia potrafi zdobyć ponad 10 punktów, by następnego przywieźć ich zaledwie 3. Polakowi zarzuca się brak czucia i znajomości sprzętu. Nowy zawodnik Włókniarza często prosi o pomoc samego Hollowaya. Pierwsza interwencja w tym sezonie miała miejsce w ubiegłą sobotę. Wcześniej do chorwackiego Gorican zabrał ze sobą swojego ojca. Pawlicki senior także był żużlowcem, lecz ponad 30 lat temu doznał urazu kręgosłupa. Doszło do rodzinnej sprzeczki Były mistrz świata juniorów znany jest ze swojego trudnego charakteru. Jednak wraz z upływem czasu znacząco się uspokoił. Kiedyś potrafił rzucać się do gardeł rywalom lub nawet kolegom z drużyny. Teraz takie obrazki są rzadkością. W parku maszyn to jednak on jest szefem, co zarejestrowały kamery podczas Boll Camp. Kiedy ojciec przekazywał swoje uwagi i zapiski w notesie, syn miał odmienne zdanie. - Nie rozmawiam z tobą - odrzekł, odpinając ojcu mikrofon, żeby ten nie rejestrował, o czym rozmawiają. - Jajo jest już mądrzejsze od kury, więc trzeba odejść na bok - wyjaśnił później 61-latek. Ostro skomentował wybory syna, "niech słucha taty" Mistrz Polski z lat 1987-89 już 2 lata temu ostro komentował decyzje Piotra juniora. Wówczas odszedł z macierzystej Unii Leszno do Wrocławia w celu poszukiwania formy. Ten nie był zadowolony z jego wyboru. - Niech słucha taty, bo jajo nie może być mądrzejsze od kury. Trzeba się na swojej skórze przejechać, dostać parę kopów w du** i wtedy jest najlepsza lekcja - tłumaczył. Po roku spędzonym w Sparcie i Zielonej Górze teraz przyszedł czas na Częstochowę. To już trzeci klub w ciągu trzech lat, odkąd opuścił ośrodek, w którym się wychował. Ojciec nie wyklucza jednak, że niedługo jego synowie mogą wrócić do Leszna. - Rozmawialiśmy z synami na ten temat i z całą pewnością jeden i drugi mają wielki sentyment do Unii i jak będą sprzyjające okoliczności, to obaj chcieliby tu kiedyś wrócić.