Zmarzlik króluje w tym głosowaniu od 2016 roku i nie daje wejść na scenę innemu zawodnikowi. Nawet współprowadzący Galę PGE Ekstraligi Michał Łopaciński zażartował do mistrza świata, czy musi dostać Złotego Szczakiela, żeby się odczepił. W tej kategorii odskoczył od wszystkich nominowanych zawodników. W pozostałych wyniki były bardzo wyrównane, w głosowaniu na Najlepszego Polskiego Zawodnika różnica nad zwycięzcą (Zmarzlikiem) a drugim Emilem Sajfutdinowowem (Rosjanin startuje od sezonu 2023 z polską licencją) wyniosła prawie aż 16 procent. Najlepszy zawodnik ligi zabrał głos. "Nie siedziałem z kalkulatorem" Zmarzlik i długo, długo nikt Trzykrotny mistrz świata uzbierał 31,27 proc. głosów, natomiast na Sajfutdinowa zagłosowało 15,95 proc. głosujących. Na pozycjach 3-5 uplasowali się: trzeci Janusz Kołodziej (14,74 proc.), czwarty Dominik Kubera (12,18 proc.) i piąty Szymon Woźniak (10,91 proc.) Nominowanych było jeszcze więcej - kibice mogli głosować również na Rosjanina Artioma Łagutę, Macieja Janowskiego czy Mateusza Cierniaka. Oni zebrali jednak jeszcze mniej głosów.Zmarzlik jest dominatorem nie tylko na krajowym, ale również na światowym podwórku. Przez cały sezon słyszeliśmy od wielu osób opinie, że tylko powrót Rosjan uczyni cykl Grand Prix atrakcyjniejszym. Zdaniem ekspertów Sajfutdinow i Łaguta są w stanie przejechać cały cykl na wysokim poziomie, wywierać presję i deptać mistrzowi po piętach. Może i tak, ale o zagrożeniu Polakowi raczej nie ma mowy. Łaguta zrobił to skutecznie w 2021 roku, jednak po rocznym zawieszeniu Rosjanin nie jest już w tak wystrzałowej formie. Polak oficjalnie w nowym klubie. Na wstępie wypalił: Parasol ochronny się skończyłZmarzlik śrubuje ten rekord na Galach PGE Ekstraligi od czasów, kiedy był jeszcze juniorem, a przecież kilka seniorskich sezonów już przejeździł. Wspiął się na tak wysoki poziom, że chyba żaden z krajowych zawodników nie jest obecnie w stanie mu podskoczyć. Mówimy tutaj oczywiście tylko o poziomie sportowym, ale marketingowo żużlowiec Platinum Motoru jest również o kilka kroków przed resztą.To wszystko jest efektem ciężkiej pracy oraz wielkich wyrzeczeń. Stojąc na scenie, mistrz wyraźnie wszystko wytłumaczył gościom i widzom przed telewizorami. Nigdzie, a zwłaszcza w sporcie, nie ma sukcesu bez ciężkiej pracy. - Dla mnie sezon kończy się w grudniu, a zaczyna w styczniu - powiedział Zmarzlik. Dał też do zrozumienia, że jest nienasycony. - Co roku wyznaczam sobie nowe cele do zrealizowania, bo kocham wygrywać - mówił. To jemu zawdzięcza pracę w I lidze. Może go całować po rękach Koledzy z drużyny podpatrują Zmarzlika. Może oni kiedyś będą tak mocni? Spadku formy Zmarzlika nie przewidujemy. Polak jest maszyną, która nigdy się nie zacina i zawsze działa na najwyższych obrotach. Może wygrać turniej Grand Prix - lub przynajmniej stanąć na podium - nawet kiedy ma problemy z prędkością. Tak było choćby w tym roku w Cardiff, gdzie w fazie zasadniczej nie wygrał żadnego wyścigu, a dzięki umiejętnościom i zaangażowaniu, zakończył zawody na trzecim miejscu.Jazdę i ciężką pracę Zmarzlika z bliska obserwuje jego młodszy kolega z Motoru - Mateusz Cierniak, który jako junior zdobył wszystko, co tylko mógł. Od sezonu 2024 wstąpi do grona seniorów i na pewno jest jedynym z kandydatów do przerwania w przyszłości dominacji Zmarzlika. Do zespołu z Lublina dołączył Wiktor Przyjemski - dominator, ale na razie tylko pierwszoligowych rozgrywek. W otoczeniu wielkich mistrzów może się rozwinąć i wyrosnąć na kolejną wielką gwiazdę.