Sebastian Zwiewka, INTERIA: Już czwarty sezon jest pan sponsorem tytularnym klubu z Grudziądza. Ten rok jest najlepszy, jeśli chodzi o wyniki osiągane przez żużlowców?Zbigniew Leszczyński, biznesmen, właściciel firmy Zooleszcz, sponsor GKM-u Grudziądz: Na pewno jest najlepsza ekipa. To bez dwóch zdań. Mam na myśli atmosferę oraz to, co się dzieje w parku maszyn i poza nim. Podoba mi się wszystko wokół klubu. Miło się patrzy na to, jak zawodnicy sobie pomagają, ile tylko się da. Czy będzie to najlepszy sezon pod względem wyniku sportowego, to już ocenimy to na koniec sezonu. Musimy jeszcze poczekać, zostały dwie kolejki rundy zasadniczej.Nie należy pan do sponsorów, którzy tylko wykładają kasę, przychodzą na mecz i na tym kończy się ich działalność. Pan lubi działać i mieć wpływ na działalność klubu.- Akurat w tym klubie wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną. Każdy ma coś do powiedzenia, razem podejmujemy decyzje. Nie ukrywam, że moja relacja z prezesem Murawskim jest naprawdę bardzo dobra i bardzo bliska. Możemy na siebie liczyć przez 24 godziny na dobę. Tylko mogę przyklasnąć, bo jest to miłe. Myślę, że obie strony są zadowolone z naszej współpracy. Prezes już wcześniej wspomniał, że gdy były problemy z wyciągnięciem z Poznania Michaela Jepsena Jensena, to musiałem spróbować swoich sił. Kibice mają ich dość. Oczekują błyskawicznych zmianCo pan wtedy zrobił?- Z prezesem PSŻ-u, Jakubem Kozaczykiem, jesteśmy na stopie koleżeńskiej. Trochę porozmawiałem i udało się Duńczyka do nas ściągnąć. Dzisiaj te działania przynoszą skutek, ponieważ ten zawodnik robi wrażenie, wiele wnosi do drużyny, miło się go ogląda. Cieszę się, że mogłem malutką cegiełkę dołożyć. Klub z Poznania od początku był na "nie". Sytuacja wymagała rozmowy.Wyniki Duńczyka wręcz szokują. Pan też jest zaskoczony?- Akurat w moim przypadku jest odwrotnie. Skoro o niego walczyłem, to robiłem to z nadziejami, że dobrze pojedzie. Chłopak zimą zrzucił sporo kilogramów, zainwestował w sprzęt. Już wcześniej słyszałem o jego wcześniejszych poczynaniach. Po poprzednim sezonie został z małymi oszczędnościami, mimo to zainwestował, postawił wszystko na jedną kartę i teraz to wszystko wychodzi. Michael może być zadowolony z tego, jak to wszystko się ułożyło w klubie. Każdy podaje mu rękę, w środku fajnie wszystko działa.Spodziewałem się solidnych zdobyczy punktowych Duńczyka, ale w tym miejscu mogę przyznać, że nie sądziłem, że będzie aż tak dobrze. Znawcy mówili, że będzie robić po 4 punkty w meczu, ja liczyłem na 8. Z takiego poziomu bylibyśmy zadowoleni, a są regularne dwucyfrówki. Jedzie lepiej od Jasona Doyle'a, który w dwóch wyjazdowych meczach zdobywał po 4 punkty. Oczekiwaliśmy czegoś więcej. Przez te słabsze występy straciliśmy 3-4 punkty w tabeli. PGE Ekstraliga: ZOOLeszcz GKM Grudziądz o krok od fazy play-off Na pewno start GKM-u w play-off byłby już pewny.- W Zielonej Górze przegraliśmy 42:48, Doyle zdobył 4 punkty. Gdyby Australijczyk dorzucił nawet te cztery punkty więcej, to wygralibyśmy mecz i zdobylibyśmy jeszcze bonus w dwumeczu. Tak samo było we Wrocławiu. Lepszy występ Jasona zapewniłby nam punkt bonusowy. Podałem dwa przykłady, gdybyśmy z tych meczów wycisnęli maksa, mielibyśmy cztery punkty więcej i bylibyśmy w pierwszej czwórce.Mecze w Grudziądzu są dobrą reklamą pańskiej firmy. Emocjonujące mecze, pełne trybuny, imponujące powroty, jak w meczach z Apatorem i Stalą.Co do firmy, to mogę panu powiedzieć, że naprawdę bardzo luźno podchodzę do reklamy poprzez sport. Nie mam żadnej napinki, aby się wypromować. Działam, przede wszystkim dlatego, żeby pomóc klubowi we wszystkich tematach, gdzie tylko się da. Chcę, by GKM działał jak najlepiej, bo ci ludzie na to zasługują. W sporcie jestem od lat. Fajne rzeczy udało mi się stworzyć w drużynie tenisa stołowego w Bydgoszczy, gdzie od trzech lat co roku zdobywamy medale. Jest świetna atmosfera, umiejętności czasami są zastępowane klimatem. Po prostu wychodzimy osiągnąć swój szczyt.GKM-owi do tego szczytu jeszcze trochę brakuje.- Czekałem na moment, w którym uda się wprowadzić taką atmosferę w GKM-ie. Wcześniej wielokrotnie rozmawiałem z zawodnikami, ale w pewnych momentach zawsze coś iskrzyło. Niejedna drużyna, przegrywając dziesięcioma punktami, po prostu by się rozłożyła, a w Grudziądzu jest jeszcze większa napinka na odwrócenie tej sytuacji. Proszę sobie zobaczyć w skrócie meczu trenera oglądającego wyścig w boksie Jepsena Jensena. Wszystko po to, aby wytrzymać ciśnienie. Coś wspaniałego. Ten sport powinien dawać właśnie takie pozytywne emocje. Nie ukrywam, że w niedzielę jedziemy do Torunia powalczyć. Jestem w kontakcie z niektórymi zawodnikami, cały czas ich podkręcam i mówię, że da się tam uzyskać dobry wynik. Zbigniew Leszczyński: Żużel to moje hobby Jak tak pana słucham, to wydaje mi się, że żużel jest pańskim hobby.- Trafił pan w punkt. To jest hobby i przez duże H. Biznesy są dopiero na drugim miejscu. Jeżeli coś się z tego wyjdzie, to oczywiście, że bardzo się cieszę. Najważniejsza jest jednak atmosfera i wspólne działania. Jeśli mam nawet minimalny wpływ na rozwój klubu, to czuję się z tym bardzo przyjemnie. Oby wyniki drużyny i frekwencja się utrzymywały. Co roku mamy problemy z kontuzjami, zawsze nas dopadały, pamiętamy np. sytuację z Nickim Pedersenem. To jakaś klątwa. W tym roku, wbrew pozorom, kontuzja Doyle'a wyszła na plus. Udało się go zastąpić 1 do 1. Mogę coś jeszcze powiedzieć na temat Jepsena Jensena.Słucham.- Chodzę na żużel od 35-38 lat. Jeszcze nie widziałem, żeby zawodnik podczas najważniejszego wyścigu kiwał w kierunku kibiców po to, by jeszcze głośniej dopingowali. Michael ostatnio coś takiego zrobił w czternastym biegu. Nigdy z takim czymś się nie spotkałem, gość jest niesamowity. Sukces poprowadzi ich do katastrofy. To będzie twarde lądowanie Wpływ na taką atmosferę ma trener Kościecha?- Na pewno jest to rola trenera i Robert perfekcyjnie wywiązuje się z tego zadania. Widać, że trzyma rękę na pulsie. Kiedy jest możliwość, to jest wesoło, ale są sytuacje, kiedy musi pokazać, że to on rządzi. Żużlowcy nie są łatwi do prowadzenia. To pierwszy sezon pracy Roberta z pierwszym zespołem GKM-u. Mogę powiedzieć, że w 100 proc. wywiązuje się ze swojej roli. Poza tym jest to facet od wszystkiego. Jak nie drużyna, to naprawi taśmę startową, zrobi też inne rzeczy.Rzadko spotyka się gościa z taką wiedzą na temat żużla i wszystkiego, co dookoła się dzieje. Robert żyje żużlem, jeździ z młodymi na zawody, progres u juniorów jest widoczny. Jadą coraz lepiej. Wszystko zaczyna się fajnie kręcić. Mam nadzieję, że do końca tak będzie i znajdziemy się w długo wyczekiwanych play-off. Od początku sezonu mówiłem, że może to się ziścić.Tak waleczna drużyna nie zadowoli się samym udziałem w play-off?Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jak już będziemy w play-off, to niech się boją ci, którzy mają z nami jechać. Nie przystąpimy do rywalizacji po to, aby się cieszyć z udziału, tylko z myślą, że sport jest piękny i możliwe są niespodzianki. Rywale muszą, my możemy. Brak ciśnienia może wyjść nam na plus. Nawiążę tutaj do tenisa stołowego. Po rundzie zasadniczej byliśmy na drugim miejscu. Pierwszy mecz w play-off przegraliśmy z siódmą drużyną i prawie odpadliśmy. W rewanżu udało się wszystko poukładać i wygraliśmy 3:0. To piękno sportu, ale też fajna oraz niefajna rola play-off. Drużyna świetnie jedzie przez cały rok i nagle może odpaść. Dla kibiców te decydujące mecze są świętem.Pamiętajmy jednak o jednym. Do końca musimy trzymać ciśnienie. Do play-off jest blisko, ale tak samo niedaleko jest do... spadku. Matematycznie jeszcze wszystko może się zdarzyć, nie ma co popadać zbyt szybko w euforię. Trzeba dalej trenować. W poprzednim sezonie jako jedyni zdobyliśmy punkt bonusowy w dwumeczu z Motorem Lublin. Atmosfera buduje wynik. Słabo się patrzy na to, co czasami dzieje się w innych drużynach. Mam tutaj na myśli niedawną sytuację we Włókniarzu. Polak pomógł Rosjaninowi Pomógł pan GKM-owi ściągnąć dwóch ważnych zawodników, bo rok temu miał pan wielki wpływ na walkę o polski paszport dla Wadima Tarasienki.- Nie jest to tajemnica, że od początku starałem się pomóc. Uważam, że chłopak był niesprawiedliwie traktowany. Robił wszystko, co mógł zrobić, potępił wojnę, a na koniec został z ręką nocniku. Nie mógł jeździć na żużlu, ani wrócić do domu. To było słabe. Nie ukrywam, że mu pomogłem. Teraz jeździ i robi dwucyfrówki. Jestem jedną z pierwszych osób, do których Wadim zawsze podbiegnie przybić piątkę. Ma serce do walki, udowadnia tym, którzy w niego nie wierzyli, że daje radę. Pamiętam wywiady, że nie jest jeszcze na poziomie PGE Ekstraligi. Pokazuje, że jednak jest.Wielki udział w rozwoju GKM-u ma Prezydent Grudziądza - Pan Maciej Glamowski. Czy pan również bierze udział w tych rozmowach?- Tak, i muszę podziękować Panu Prezydentowi, który dla mnie jest wielkim kibicem żużla. Pojawia się na każdym meczu oraz w 100 proc. wywiązuje się z obietnic, które składa. Czasami spotkaliśmy się na piątkowych śniadaniach, rozmawialiśmy o żużlu. Nie ukrywam, że pojechałem też pomóc prezesowi udobruchać prezydenta, że jeszcze nic straconego, kiedy było gorzej.Przecież od czterech lat GKM ma spaść. Co roku, zdaniem komentatorów i ekspertów, spadamy, a jednak jakoś w tej PGE Ekstralidze się utrzymujemy. To zasługa wszystkich ludzi, w największej mierze Miasta Grudziądz, które nam ufa i środki przekazywane na klub są naprawdę w porządku. Możemy sobie pozwolić na rozmowy z dobrymi zawodnikami.Na koniec zapytam, co dalej. Firma ZOOleszcz ma podpisaną umowę z GKM-em tylko do końca obecnego sezonu?- Będziemy rozmawiać. W umowie jest zapis o przedłużeniu współpracy, na pewno mam pierwszeństwo, jeżeli chodzi o przyszłość. Na razie zakończmy spokojnie ten sezon play-offami, potem będziemy myśleć o tym, co dalej. Już obojętnie, jaka byłaby moja rola, nadal chciałbym funkcjonować i pomagać przy tym składzie. Z zewnątrz czasami jest mi łatwiej usiąść i pogadać z zawodnikami. Do teraz wspominam mecz z Włókniarzem w 2021 roku, kiedy ważyły się losy utrzymania. Wówczas byłem współorganizatorem kolacji przy kręglach.Siedziałem do końca z zawodnikami, luźno rozmawialiśmy. Myślę, że potrafię to robić. Od lat jestem w sporcie, przez wiele lat grałem w tenisa, byłem trenerem i prezesem. Nic mnie nie zaskoczy w kontaktach z zawodnikami oraz działaczami. Ile tylko będę mógł, będę pomagać GKM-owi. Codziennie rozmawiamy z prezesem. Do tej pory się zgadzamy. To może być głośny spadek. 18-krotny mistrz Polski wciąż ma nadzieję na 7 milionów