13-latek z Polski zadziwił cały świat Kilka dni temu Pawełczak z Polonii Bydgoszcz zadziwił cały świat. Bo choć w klasie 250cc startuje dopiero od tego roku, to najpierw wygrał półfinał SGP3 (mistrzostwa świata w 250cc), a w finale zajął drugie miejsce. W półfinale pobił rekord toru, wprawiając ekspertów w osłupienie. Jego czasy są bowiem zbliżone do tych osiąganych przez seniorów. A przecież ci mają większe silniki o pojemności 500cc. Jeśli Pawełczak, mając silnik 250cc jest prawie tak szybki, jak oni, to strach pomyśleć co będzie dalej. Skąd się wziął Pawelczak w żużlu? - Przyszedł na trening, kiedy miał 8 lat - wspomina Woźniak. - Wcześniej grał w piłkę, ale mu nie pasowało. Dużo jeździł na pite-bike’ach, więc jak rzucił piłkę, to miniżużel był oczywistym wyborem. Za chwilę minie szósty rok odkąd Maks u mnie trenuje. Trener złotego dziecka: Nie chcę robić z niego gwiazdy - Nie chcę robić z niego gwiazdy - dodaje trener Pawełczak. - Na razie bardzo dobrze się rozwija, ale stale musimy czuwać, żeby ten talent się nie zmarnował. Przy dużym zaangażowaniu rodziców idzie to jednak w dobrym kierunku. Woźniak, mówiąc o zaangażowaniu rodziców, ma na myśli choćby to, że tata Krzysztof zajmuje się sprzętem Pawełczak. 13-latek ma dwóch tunerów: Krzysztofa Jabłońskiego i Michała Marmuszewskiego, ale na bieżąco silnikami zajmuje się ojciec. Kiedy pytamy, jaki jest Pawełczak, to słyszymy, że skromny, inteligentny i dobrze wychowany. Choć jazda na motocyklu jest jego pasją, to szkoły nie odpuszcza. Średnią ocen ma na poziomie 4,6-4,7. Rodzice dbają o to, żeby syn nie zaniedbał edukacji. - On dobrze mówi po angielsku - chwali chłopaka Woźniak. - To mu się przyda w życiu i w sporcie. Całą kolację siedział smutny Wiemy, że Pawełczak ma smykałkę do motocykli. Talent to jednak za mało. Tomasz Gollob powiedział kiedyś, że gdyby tylko na tym bazował, to daleko by nie zaszedł. - Maks ma dwie dobre cechy. On chce jeździć i wygrywać. Jak Emil Maroszek wygrał z nim jedne zawody, to choć stracił w nich tylko 1 punkt, to przez całą kolację siedział smutny. Pytam go: Maks, co się stało? A on mówi, że przegrał, że to go boli - wspomina Woźniak. A ta druga dobra cecha, to chęć nauki. - Jest chłonny wiedzy. I to nie jest tak, że uwagi puszcza mimo uszu. A dostaje ode mnie nie tylko dobre rady, ale i słowa krytyki. Bo nie zawsze jest różowo i kolorowo. Zresztą ja już taki jestem, że chwalić za bardzo nie lubię. On to jednak rozumie. I jeśli nic się nie zmieni, to będziemy mieli z niego pociechę. Pawełczak przyznaje, że u trenera Woźniaka nie ma "miękkiej gry", ale on wiele mu zawdzięcza i w stu procentach mu ufa. Jest wpatrzony w niego niczym w obrazek. I słusznie, bo Woźniak to specjalista od szkolenia dzieci i młodzieży. Spod jego ręki wyszedł Wiktor Przyjemski, który mimo 19 lat już jest najlepszy w 1. Lidze, a kluby Ekstraligi już teraz się o niego zabijają, oferując mu miliony. Bije rekordy, a punktów praktycznie nie traci Pawełczak na pieniądze musi poczekać. W jego kategorii wiekowej się nie płaci. Czasem ktoś ma 100, 200 złotych za punkt, ale tylko po to, żeby potem jego rodzice mieli pieniądze na inwestycję w sprzęt. Dla 13-latka motywacją jest postęp i to, że staje się coraz lepszy. W tegorocznych rozgrywkach o Puchar GKSŻ zdobył 88 punktów na 90 możliwych. Chłopak szaleje na torze, bije rekordy. W Łodzi miał czas niewiele gorszy od rekordu toru Jacka Holdera, gwiazdy Grand Prix. Przed finałem SGP3 wielu osobom wydawało się, że skoro Pawełczak wygrał półfinał z rekordem toru, to zostanie mistrzem. - Ja liczyłem, że jak dostanie dobry numer startowy, to powalczy o dobre miejsce. Realnie sądziłem, że to będzie czwarte-piąte. Przecież on dopiero zaczyna starty w klasie 250cc - komentuje Woźniak. Czekają na niego niebezpieczeństwa Polski żużel zna wiele takich przypadków, że ktoś był złotym dzieckiem, jego debiut w dorosłym żużlu był wyczekiwany z dużym napięciem, a potem wszystko rozchodziło się po kościach. Takim młodym chłopakom łatwo się pogubić. Problemem jest nie tylko strona mentalna, ale i centymetry. Kiedy zawodnik jeżdżący na żużlu zaczyna rosnąć, to często mocno obniża loty. - Rodzice Maksa są średniego wzrostu, a on na pewno jeszcze urośnie. Nie róbmy jednak z tego dramatu. Przyjemski sobie poradził, więc on też da radę. Jak przybędzie centymetrów, to można to wszystko regulować ustawieniami kierownicy, siodełka i głębokością haku. Najważniejsze, że on czuje motocykl. Dzięki temu będzie go łatwiej ułożyć na motocyklu od nowa. Pawełczak w niedawnej rozmowie z Przeglądem Sportowym mówił, że na razie jazda na żużlu jest dla niego przygodą i zabawą. Ma satysfakcję ze zdobytej wiedzy i wyników. Cieszy się każdym startem i wygraną. - Nie czuję się dominatorem. Każdy wyścig jest trudny i mam świadomość, że mogę przyjechać ostatni - przyznaje.