Sezon 2023 będzie rekordowy pod względem pieniędzy zarobionych przez zawodników PGE Ekstraligi. Najlepsi żużlowcy świata inkasują grube miliony za starty w Polsce. Jeszcze kilka - kilkanaście lat temu kontrakty przekraczające milion złotych były wyjątkiem i dotyczyły tylko najlepszych. Kiedy Tomasz Gollob w 2004 roku przechodził z Polonii Bydgoszcz do Unii Tarnów, to całe żużlowe środowisko żyło tym transferem. Najlepszy wówczas Polski zawodnik miał otrzymać kontrakt na poziomie około 1,5 miliona złotych. To było tak dużo, że wszyscy ściągali szczęki z podłogi. Dawny kontrakt Golloba to teraz codzienność Czasy się jednak zmieniły, w żużlu pojawiła się większa kasa, sponsorzy i przede wszystkim PGE Ekstraliga na przestrzeni lat wypracowała sobie świetną renomę na świecie. Dzisiaj każdy żużlowiec chciałby jeździć w Polsce, ale nie każdy jest w stanie się załapać. Ten problem rzecz jasna nie dotyczy tych najlepszych, o których polskie kluby zabijają się. Prezesi gwiazdy wyrywają sobie z rąk, bo wcale nie ma ich tak dużo. A lider, który będzie w stanie zdobyć w sezonie przynajmniej 150 punktów jest na wagę złota. I tak oto kręci się ta karuzela. Najlepsi mogą dyktować warunki i żądać wielkich sum w kontraktach. Nie wszystkim się to podoba, bo niektórzy mówią wprost - polskie kluby traktowane są jak bankomaty. Nic jednak nie wskazuje, aby miało się to zmienić. Liczy się wynik sportowy, zadowolenie kibiców i sponsorów, dlatego limity płacowe w żużlu praktycznie nie istnieją. Mityczny kontrakt Bartosza Zmarzlika Mistrz świata jesienią zeszłego roku zamienił Stal Gorzów na Motor Lublin i rozbił bank. Różne kwoty pojawiały się w przestrzeni medialnej, ale mówi się o zarobkach Zmarzlika na poziomie 5 - 5,5 miliona złotych. Takich pieniędzy w polskim żużlu jeszcze nie było. Tyle tylko, że mówimy o zawodniku, który potrafi na torze wyczyniać cuda i jest wręcz gwarantem sukcesu. Zresztą to nie jest tak, że tylko Zmarzlik może pochwalić się taką gażą. Pozostałe gwiazdy PGE Ekstraligi już w momencie podpisania kontraktu stają się milionerami. Gwiazdy ligi za sam podpis kasują między 1,5 a 2 miliony złotych. Dodatkowo w trakcie rozgrywek wystawiają faktury w wysokości przynajmniej 10 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt. A ci najskuteczniejsi w trakcie sezonu są w stanie zdobyć między 150 a 180 punktów. Rachunek jest więc bardzo prosty. Nowy menedżer we Włókniarzu? Granat w szatni i wotum nieufności dla Kędziory [FELIETON] W PGE Ekstralidze aż roi się od milionerów W kalendarzu mamy dopiero sierpień, a już teraz przynajmniej 20 zawodników PGE Ekstraligi może pochwalić się zarobionym milionem. Sezon jednak ciągle trwa, dlatego te liczby będą jeszcze śrubowane. Przed nami półfinały, mecz o brąz i finał ligi. Trochę tej kasy jeszcze będzie do podniesienia z toru. Taki Maksym Drabik, który pod względem skuteczności zajmuje 20 miejsce w rankingu, zdobył w tym roku już 147 punktów z bonusami. Gdy policzmy średnią kwotę za podpis i za punkt dla zawodnika tej rangi, to wyjdzie nam, że zawodnik Włókniarza Częstochowa nie będzie miał żadnych problemów, aby przekroczyć granicę 2 milionów złotych! Inna sprawa, że wspomniane kwoty to nie jest zarobek żużlowców "na czysto". To trzeba stanowczo podkreślić. Od tych kwot trzeba odliczyć zakup sprzętu, mechaników, przejazdy, podatki i inne koszta. Najlepsi te wydatki są jednak w stanie zrekompensować sobie choćby nawet z tytułu umów sponsorskich, czy startach w ligach zagranicznych. Wilki miały apetyt na gwiazdę. On musi im wystarczyć