Polska w tym roku zdobyła 7 złotych medali na 8 możliwych do zdobycia. Nasi wygrali żużlowy mundial i to zarówno wersję seniorską (DPŚ), jak i tę dla juniorów (SoN2). Polak Bartosz Zmarzlik został mistrzem świata (GP), a nasza młodzież zajęła całe podium SGP2, czyli Grand Prix dla juniorów. Mistrzostwa Europy też wygraliśmy. Zarówno drużynowe, jak i te w parach. Mamy też mistrza i wicemistrza Europy juniorów. Tylko w SEC zdobyliśmy tylko brąz, choć gdyby Janusz Kołodziej nie stracił jednej rundy przez kontuzję, to kto wie. Przez tą naszą dominację jesteśmy przez światowe władze wykluczani Ta nasz dominacja kłuje w oczy światowe władze. Oficjalnie wszystko jest cacy. Są uśmiechy, selfie, a prezydent FIM Jorge Viegas wręczając Zmarzlikowi złoto szepcze mu do ucha czułe słówka. Jednak już żużlowe władze tejże federacji tego samego Zmarzlika potrafiły wykluczyć z rundy GP za nieregulaminowy strój, bez logo sponsora na piersi. Nasi eksperci nie są zapraszani do komisji wyznaczających kierunki rozwoju żużla. W jury najważniejszych zawodów brakuje polskich działaczy i sędziów, choć nawet nasz najgorszy arbiter z Ekstraligi jest lepszy od każdego Anglika, Szweda czy Duńczyka sędziującego w GP. Pomijanie, krzywe spojrzenia, zazdrość (po 2017 wykreślono z kalendarza DPŚ, bo co rok byliśmy mistrzami), wykluczanie, to tylko część tego rachunku, jaki płacimy za to, że jesteśmy w żużlu najlepsi. Tym największym kosztem są oczywiście wydawane przez nas pieniądze. Polska rocznie pompuje w żużel około 200 milionów złotych. To jest kolejna cena, jaką płacimy za sukcesy, ale jest to również nasz wkład w rozwój światowego żużla. Rocznie pompujemy w żużel około 200 milionów Jak to policzyliśmy? Zsumowaliśmy budżety klubów Ekstra, 1. i 2. Ligi Żużlowej, bo pieniądze zarabiane w lidze pozwalają się naszym zawodnikom, i nie tylko im, rozwijać. Każdy klub wydaje średnio rocznie milion na szkolenie i kolejny milion na Ekstraligę U24, gdzie rozwijają się młode talenty z całego świata. To jest jeden z tych elementów naszego wkładu w rozwój żużla na globie. Drugi element, to niebotyczne, milionowe kontrakty dla największych światowych gwiazd. Bez umów w Polsce nie byłyby one w stanie rywalizować z naszymi zawodnikami. Taki Fredrik Lindgren, który w tym roku próbował zrzucić w tym roku naszego Zmarzlika z żużlowego tronu ma 2,5 miliona złotych kontraktu w Platinum Motorze Lublin. Bez tego byłby nikim, bo w Grand Prix w zasadzie się nie zarabia. Premie są większe niż kiedyś, ale przejazdy, hotele, zakupy sprzętu i utrzymanie dodatkowego mechanika pożerają te środki. Bez Polski nie byłoby Lindgrena Żużlowcy mają ten przywilej, że mogą jeździć w kilku ligach. Jednak jakby Lingrenowi odciąć Polskę i zostawić Szwecję, Anglię i nawet Danię na dokładkę, to uzbierałby najwyżej milion złotych. Miałby na inwestycję w sprzęt i podatki. W kieszeni nie zostałoby mu nic. Polska daje mu komfort i pozwala żyć na dobrym poziomie. Te 200 milionów, które rocznie pompujemy w żużel (150 milionów w Ekstra, 35 w pierwszej i 15 w drugiej lidze) przede wszystkim działa jednak na naszą korzyść. Bo jednak siedem tytułów mistrzowskich (w sumie zdobyliśmy 11 medali) na osiem możliwych do zdobycia, to gigantyczny sukces. Czegoś takiego nigdy dotąd nie przeżywaliśmy. Wszystkie polskie medale 2023 Drużynowy Puchar Świata (Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski, Dominik Kubera, Patryk Dudek, Janusz Kołodziej - złoto) Speedway of Nations 2 (Mateusz Cierniak, Bartłomiej Kowalski, Wiktor Przyjemski - złoto) Speedway Grand Prix (Bartosz Zmarzlik - złoto) SGP2 (Mateusz Cierniak - złoto, Damian Ratajczak - srebro, Bartłomiej Kowalski - brąz) DME (Bartosz Zmarzlik, Jarosław Hampel, Szymon Woźniak, Dominik Kubera, Bartlomiej Kowalski - złoto) MEP w parach (Przemysław Pawlicki, Szymon Woźniak, Mateusz Cierniak - złoto) SEC (Janusz Kołodziej - brąz) IME U-19 (Wiktor Przyjemski - złoto, Damian Ratajczak - srebro)