Mateusz Wróblewski, INTERIA: Początek sezony w wykonaniu Unii był naprawdę dobry. Obecnie jazda wszystkich członków zespołu, z wyjątkiem pana wygląda słabo, a mecz w Gorzowie to kolejna porażka. Na dodatek kontuzji nabawił się kolejny zawodnik. To fatum? Janusz Kołodziej, Fogo Unia Leszno: - Ręce opadają, co zrobić. Nie jest łatwo. Robi się coraz trudniej. Dobrze zaczęliśmy ten rok, ale im bardziej w las, tym robi się ciemniej, jak w tunelu. Będziemy musieli wyciągać z siebie ile się da. Nie wiem co powiedzieć... Życzymy Grześkowi jak najszybszego powrotu. Przez te wszystkie kontuzje nie zeszło z was ciśnienie? Nie podupadły morale? Z zespołami z przodu tabeli nie jesteście w stanie podjąć nawet walki z takimi osłabieniami. - Chyba porównałbym tę sytuację do tego, że robimy jakąś imprezę, a goście nam w ogóle nie przychodzą. Coś na tej zasadzie. To tak apropo kontuzji. Zdrowie najważniejsze, ale wiadomo, że każdy oczekuje od nas jak najlepszego wyniku. Będziemy wyciągać z siebie wszystko, co się da. Mamy trudne mecze. Przyszła taka pora. Jak są mecze na styku, to potrafimy jeszcze powalczyć, natomiast jak już jest mocniejsza ekipa, to nam tej walki brakuje. Będziemy się starać jak najlepiej przygotować. 11+1 to pana wynik w meczu z Gorzowem. Jest pan ze swojej indywidualnej postawy zadowolony? - Nie jestem z siebie zadowolony. W Gorzowie zawsze mam jakiś problem, natomiast gdzieś powiedzmy do ostatniego biegu starałem się coś zrobić, ale ten ostatni bieg pokazał, że jest totalna klapa. To jest tylko i wyłącznie moja wina, bo sprzęt posiadam wysokiej klasy. Zdecyduje się na transfer do Gorzowa? Po ostatniej wypowiedzi Krzysztofa Cegielskiego zaczęło huczeć od plotek. Szykuje się pan na jazdę w Stali Gorzów w przyszłym sezonie? - Fajnie, że tak powiedział. Dużo się mówi w telewizji. Dzisiaj miałem okazję pojeździć w Gorzowie i nie widać, żebyśmy jakiś kontrakt podpisywali, czy coś w tym stylu. Wiecie jak jest, nie ma co podłapywać. W żużlu jest tak, że wyścigi są bardzo szybko, a później jest strasznie dużo spekulacji. Wiadomo, że po takich zawodach mogę sobie wyobrażać różne sytuacje i poczuć wręcz, że one istnieją, natomiast Krzysiek pewnie powiedział, że ten tor by mi dużo pomógł. Sami widzicie po wielu zawodnikach, że jeżdżą coraz lepiej, gdy przychodzą do Stali i zapewne to miał na myśli. Czyli żadnych rozmów, żadnego telefonu z Gorzowa nie było? - Można być spokojnym. Naprawdę nic się nie dzieje. Skupiam się na tej walce, co jest teraz i bardzo mi przykro, że tak sromotnie przegraliśmy w Gorzowie. Dopiero dochodzimy do półmetku i mamy coś do zrobienia. Jako kapitan chyba głupio by wyszło, że w tym momencie myślę o zmianie klubu. Byłoby to z mojej strony totalnie olewające dla kibiców i mojego klubu, więc ciężko mi cokolwiek powiedzieć na ten temat. To bardziej menedżerowie i prezesi musieliby się wypowiedzieć na ten temat. Jak zaaklimatyzował się w zespole Adrian Miedziński? - Dobrze się zaaklimatyzował. Dużo rozmawiamy między sobą. Adrian pojeździ jeszcze, bo wiadomo, że jest po powrocie i podejrzewam, że poustawia motocykle, a to mu pomoże w osiągnięciu dobrego rezultatu. Musimy dalej podejmować walkę.