We Wrocławiu wstrzymano oddech, kiedy Maciej Janowski opuścił tor na noszach w karetce podczas czwartej rundy mistrzostw Europy na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Wypadek wyglądał dramatycznie, a pierwsze doniesienia mówiły o urazie nadgarstka. Strata 33-latka byłaby opłakana w skutkach. Odetchnęli z ulgą, teraz gwiazda walczy z czasem Na szczęście wszystko skończyło się na strachu. - Nie ma złamań, przechodzi intensywną rehabilitację, ma bardzo dobrą opiekę z naszej strony. Wierzę, że nasz sztab medyczny, który zajmuje się nim we Wrocławiu, zrobi wszystko, żeby wrócił do pełni zdrowia. Nie mogę jednak przewidzieć, co się wydarzy w najbliższych godzinach - mówi nam Adrian Skubis. Janowski został desygnowany na środowy półfinał z ebut.pl Stalą Gorzów z numerem 10. Wszystko jednak na to wskazuje, że kibice nie muszą mieć powodów do obaw. Medalista mistrzostw świata ma być nie tylko gotowy na najbliższe spotkanie, ale również został potwierdzony do startu w sobotniej rundzie cyklu Grand Prix w Toruniu. - Zrobimy wszystko, żeby Maciej czuł się jak najbardziej komfortowo przed najbliższym meczem - zaznacza. Groziła im powódź, skończyło się na strachu Do niedawna sytuacja w województwie dolnośląskim nie pozwalała na rozegranie meczu. Wrocław stanął przed obliczem wielkiej wody. Mecz przeciwko Stali był dwukrotnie przekładany. - Sytuacja się nieco uspokoiła, jeśli chodzi o zagrożenia hydrologiczne. Przygotowujemy się do meczu, nie mam żadnych informacji od podmiotu zarządzającego, żeby miało się coś zmienić - tłumaczy rzecznik. - Jeśli chodzi o sytuację powodziową we Wrocławiu, jesteśmy w stałym kontakcie ze sztabem kryzysowym, władzami miasta i województwa. W tym momencie sytuacja wygląda dość dobrze. Poziom wody się obniżył, ale spoglądamy także na wody gruntowe i jak zachowują się wały tuż za stadionem. Szykujemy się do meczu - kończy.